10.Przeprowadzka

 
   Szaryszka, zanim weszła do pokoju Kukułki, stanęła na środku korytarza i popatrzyła na wszystkie drzwi. Tylko jedne były zamknięte – te w których co dzień z  trzaskiem przekręcał  się kluczyk w zamku. Pozostałe czekały otwarte. Nawet tych dwoje na końcu korytarza. Postanowiła nareszcie sprawdzić co też za nimi się kryło.
   „Najpierw te ” – pomyślała i skierowała się do prawych drzwi. Odważnie weszła do środka.
  – Więc to tak wygląda łazienka? – Zdziwiła się. – Nie ma tu żadnej okruszynki. – Wyraźnie była niezadowolona. – Chyba nie będzie mi potrzebna – pokręciła głową myśląc o łazience.
Na wszelki wypadek rozejrzała się jeszcze wokół siebie i wyszła.
    Sąsiednie drzwi były uchylone tylko troszkę. Z trudem przecisnęła się przez cienką szczelinkę. A w środku?
    – Co za zapach?! – Wykonując wielki wdech z zachwytu kręciła główką. –  Całkiem jak w lesie – dodała kucając obok miękkiego dywanika. –  Całkiem jak w lesie – powtórzyła uśmiechając się pod wąsem.
   Szaryszce spodobał się  „leśny pokój”. Nawet bardzo.
   – Szkoda, że nie ma tutaj  Kukułki. Pogawędziłybyśmy  sobie na tym dywaniku – pomyślała przenosząc się z kucek na leżący obok mięciutki dywanik. Przeleżała na nim dobrych parę minut, rozglądając się dookoła.
   – Co za zapach?! – ciągle nie mogła wyjść z podziwu. – Muszę o nim opowiedzieć Kukułce. – Głośno postanowiła wychodząc z łazienki.
Kukułka już na nią wołała.
   – Idę, idę – głośno odpowiedziała i po chwili znalazła się w pokoju swojej przyjaciółki. Długo opowiadała jej o swoich wrażeniach z nowo poznanych pomieszczeń, a w szczególności o cudownym leśnym zapachu w pokoiku z  dywanikiem. Kukułka słuchała opowiadania cierpliwie, nie przerywając. Gdy Szaryszka skończyła swoje opowiadanie, Kukułka   swoim ośmiokrotnym ku-ku  zakończyła ich rozmowę.
   – Było mi bardzo miło gościć u ciebie, ale muszę wracać do swoich zajęć – dodała Szaryszka.
   I obydwie przyjaciółki zabrały się do swoich prac. Kukułka wróciła natychmiast do swojego zegara, a Szaryszka szybko pobiegła po swój plecak. Leżał nie tknięty pomiędzy kanapą i  ścianą. Obok plecaka leżała poduszeczka. Także nie tknięta.
Spakowała ją pospiesznie do plecaka i skierowała się do Legodomu.

   -Cudownie mieć swój dom – westchnęła Szaryszka wciągając do Legodomu zapakowany plecak.
   Najpierw wyciągnęła z plecaka poduszeczkę. Wyklepała ją po rogach. Pogłaskała i spojrzała w kąt, gdzie spała wczorajszej nocy.
   -Dobre miejsce na sypialnię  – przytaknęła sobie głową i przeciągnęła plecak na drugą stronę drzwi. Pod okno.  
    -Tu będzie moja kuchnia – stwierdziła. – Musi być widna – dodała z poważną miną wystawiając na parapet prowiant „na czarną godzinę”.
   -Co innego sypialnia – zerknęła  jeszcze raz w stronę  swojej poduszeczki. –  Może być w niej ciemno – dodała. 
   Legodom, jak każdy dom, miał cztery ściany. Szaryszka uważnie rozglądała się.
   Legodom miał jeszcze jedno okno. Podwójne. Dzieci umieściły je naprzeciwko drzwi. Dlaczego tam? Nie zastanawiała się. Podeszła do niego i zatrzymała się na dłużej. Myślała. Myślała. Co rusz drapała się za uchem. I znowu myślała. Aż w końcu natychmiast ruszyła do plecaka. Wyciągnęła z niego dziennik, wieczne pióro i rozłożyła je na długim parapecie.
   -Potrzebne mi będzie biurko – pokiwała głową i zaczęła pisać.  A miała o czym. Miała.

Dodaj komentarz