Szaryszka, zanim weszła do pokoju Kukułki, stanęła na środku korytarza i popatrzyła na wszystkie drzwi. Tylko jedne były zamknięte – te w których co dzień z trzaskiem przekręcał się kluczyk w zamku. Pozostałe czekały otwarte. Nawet tych dwoje na końcu korytarza. Postanowiła nareszcie sprawdzić co też za nimi się kryło.
„Najpierw te ” – pomyślała i skierowała się do prawych drzwi. Odważnie weszła do środka.
– Więc to tak wygląda łazienka? – Zdziwiła się. – Nie ma tu żadnej okruszynki. – Wyraźnie była niezadowolona. – Chyba nie będzie mi potrzebna – pokręciła głową myśląc o łazience.
Na wszelki wypadek rozejrzała się jeszcze wokół siebie i wyszła.
Sąsiednie drzwi były uchylone tylko troszkę. Z trudem przecisnęła się przez cienką szczelinkę. A w środku?
– Co za zapach?! – Wykonując wielki wdech z zachwytu kręciła główką. – Całkiem jak w lesie – dodała kucając obok miękkiego dywanika. – Całkiem jak w lesie – powtórzyła uśmiechając się pod wąsem.
Szaryszce spodobał się „leśny pokój”. Nawet bardzo.
– Szkoda, że nie ma tutaj Kukułki. Pogawędziłybyśmy sobie na tym dywaniku – pomyślała przenosząc się z kucek na leżący obok mięciutki dywanik. Przeleżała na nim dobrych parę minut, rozglądając się dookoła.
– Co za zapach?! – ciągle nie mogła wyjść z podziwu. – Muszę o nim opowiedzieć Kukułce. – Głośno postanowiła wychodząc z łazienki.
Kukułka już na nią wołała.
– Idę, idę – głośno odpowiedziała i po chwili znalazła się w pokoju swojej przyjaciółki. Długo opowiadała jej o swoich wrażeniach z nowo poznanych pomieszczeń, a w szczególności o cudownym leśnym zapachu w pokoiku z dywanikiem. Kukułka słuchała opowiadania cierpliwie, nie przerywając. Gdy Szaryszka skończyła swoje opowiadanie, Kukułka swoim ośmiokrotnym ku-ku zakończyła ich rozmowę.
– Było mi bardzo miło gościć u ciebie, ale muszę wracać do swoich zajęć – dodała Szaryszka.
I obydwie przyjaciółki zabrały się do swoich prac. Kukułka wróciła natychmiast do swojego zegara, a Szaryszka szybko pobiegła po swój plecak. Leżał nie tknięty pomiędzy kanapą i ścianą. Obok plecaka leżała poduszeczka. Także nie tknięta.
Spakowała ją pospiesznie do plecaka i skierowała się do Legodomu.
-Cudownie mieć swój dom – westchnęła Szaryszka wciągając do Legodomu zapakowany plecak.
Najpierw wyciągnęła z plecaka poduszeczkę. Wyklepała ją po rogach. Pogłaskała i spojrzała w kąt, gdzie spała wczorajszej nocy.
-Dobre miejsce na sypialnię – przytaknęła sobie głową i przeciągnęła plecak na drugą stronę drzwi. Pod okno.
-Tu będzie moja kuchnia – stwierdziła. – Musi być widna – dodała z poważną miną wystawiając na parapet prowiant „na czarną godzinę”.
-Co innego sypialnia – zerknęła jeszcze raz w stronę swojej poduszeczki. – Może być w niej ciemno – dodała.
Legodom, jak każdy dom, miał cztery ściany. Szaryszka uważnie rozglądała się.
Legodom miał jeszcze jedno okno. Podwójne. Dzieci umieściły je naprzeciwko drzwi. Dlaczego tam? Nie zastanawiała się. Podeszła do niego i zatrzymała się na dłużej. Myślała. Myślała. Co rusz drapała się za uchem. I znowu myślała. Aż w końcu natychmiast ruszyła do plecaka. Wyciągnęła z niego dziennik, wieczne pióro i rozłożyła je na długim parapecie.
-Potrzebne mi będzie biurko – pokiwała głową i zaczęła pisać. A miała o czym. Miała.