Długo Szaryszka nie wychodziła zza kanapy. Ale nie była głodna. W plecaku miała jeszcze trochę suchego prowiantu. Przygotowała go sobie wcześniej – zanim wyruszyła w drogę w poszukiwaniu domu dla siebie.
– Dobrze, że zostawiłam resztę z podróży na „czarną godzinę” – powiedziała do siebie cichutko pod nosem.
Usłyszała to Kukułka i natychmiast przyznała jej rację. Szaryszka lubiła, gdy Kukułka przyznawała jej rację. Pewniejsza siebie, czuła się bezpieczniej. Nawet dodawało to jej więcej odwagi, choć i tak była bardzo odważna. Ale i ostrożna. Nauczona wcześniejszymi doświadczeniami nie obżerała się. Jadła tylko tyle, aby nie czuć głodu.
-Ta na „czarną godzinę” – chowając z powrotem do plecaka ostatnią kanapkę informowała Kukułkę. – Nie wiadomo jak długo jeszcze będę musiała się ukrywać.
Kukułka za każdym razem wychylała się z zegara i przytakiwała jej. Czasem nawet bardzo mocno.
-Jesteś moją prawdziwą przyjaciółką – z uśmiechem dziękowała jej Szaryszka.
Minął jeden dzień, drugi… może nawet kilka dni. Drzwi do pokoju, w którym „zamieszkała” Szaryszka, często otwierały się, ale i natychmiast zamykały się. Nic nie wskazywało na to, żeby kiedyś otworzyły się na dłużej.
Zamknięta w pokoju Szaryszka dokładnie zdążyła obejrzeć wszystkie kąty. Posprzątała z dywanu wszystkie okruszki z chleba i ciastek. Nawet trafił jej się okruszek z sera.
-Też może się przydać na „czarną godzinę” – mówiła do Kukułki za każdym razem, gdy tylko chowała okruszek do plecaka.
„Czarna godzina” długo nie nadchodziła.
Minęło bardzo wiele dni. Aż kiedyś znowu przyszedł ten dzień, w którym wszyscy spali nieco dłużej, później niż zwykle jedli śniadanie i na krótko opuszczali mieszkanie.
-Czy wszyscy już są gotowi do wyjścia? – zapytała tego dnia mama.
-Dzieci jeszcze nie skończyły śniadania – oświadczył tata.
-To zanieś im do pokoju. Skończą jak wrócimy – postanowiła mama.
I właśnie wtedy ktoś, chyba z pośpiechu, zapomniał zamknąć za sobą drzwi do pokoju, w którym zamieszkała Szaryszka.
-Nareszcie. Nareszcie drzwi się otworzyły! – głośno zauważyła Szaryszka.
Gdy w całym domu zrobiło się cicho, Szaryszka powoli wychyliła nos zza kanapy. Upewniwszy się, że nikogo oprócz jej przyjaciółki – Kukułki, nie ma w pokoju, wyszła ze swojej kryjówki i stanęła na korytarzu.
Nie spodobało się to Kukułce. Aż dziesięć razy ją upomniała. Ale, co tam. Szaryszka jakby jej nie zauważyła, ani nie usłyszała. Zamyślona stała na środku korytarza i rozglądała się po wszystkich drzwiach. Natychmiast przypomniała jej się tamta noc, gdy wprowadziła się do tego domu. Ciekawa „Chłopczyka” i „Dziewczynki” weszła do ich pokoju. Łóżeczka były puste. Wkoło spokój i cisza.
Szaryszka stanęła na środku pokoju i pilnie rozglądała się. Na dywanie leżały porozrzucane klocki, samochody i lalki. Na biurku niedojedzone kanapki. Kanapki z żółtym serem!
-Nie lubią sera – przypomniała sobie.
Dzieci powiedziały kiedyś o tym swojej mamie. Ona, Szaryszka, słyszała to wtedy na własne uszy.
– Sama sprawdzę, czy jest smaczny.
I zabrała się do sprawdzania, dlaczego dzieci nie lubią żółtego sera. Dosyć długo próbowała doszukać się smaku sera.
-Jeszcze takiego nie jadłam. Co to za ser? – zastanawiała się półgłosem.
Kukułka próbowała jej odpowiedzieć na to pytanie, ale ona wcale jej nie słuchała, tylko ciągle próbowała i próbowała. Aż ser się skończył. I na jednej kanapce. I na drugiej.
-Dobry. Szkoda, że tak mało – stwierdziła.
I właśnie w tym momencie nagle otworzyły się drzwi do domu. Szybko wbiegły dzieci do swojego pokoju, a rodzice weszli do kuchni.
-Tylko skończcie śniadanie, bo niedługo obiad – przypomniała dzieciom po drodze mama, zaglądając do ich pokoju.
Szaryszka ledwo zdążyła ukryć się za wielkim pudłem, co stało pod biurkiem. Dech jej zaparło na myśl, co by się stało, gdyby ją tam znaleziono. W jej oczach stanęła „czarna godzina” i plecak z prowiantem w jej pokoju. Tylko płakać. Na wszelki wypadek zamknęła mocno oczy i „przykleiła” się jak płaszczka do podłogi.
– Dobrze, że zostawiłam resztę z podróży na „czarną godzinę” – powiedziała do siebie cichutko pod nosem.
Usłyszała to Kukułka i natychmiast przyznała jej rację. Szaryszka lubiła, gdy Kukułka przyznawała jej rację. Pewniejsza siebie, czuła się bezpieczniej. Nawet dodawało to jej więcej odwagi, choć i tak była bardzo odważna. Ale i ostrożna. Nauczona wcześniejszymi doświadczeniami nie obżerała się. Jadła tylko tyle, aby nie czuć głodu.
-Ta na „czarną godzinę” – chowając z powrotem do plecaka ostatnią kanapkę informowała Kukułkę. – Nie wiadomo jak długo jeszcze będę musiała się ukrywać.
Kukułka za każdym razem wychylała się z zegara i przytakiwała jej. Czasem nawet bardzo mocno.
-Jesteś moją prawdziwą przyjaciółką – z uśmiechem dziękowała jej Szaryszka.
Minął jeden dzień, drugi… może nawet kilka dni. Drzwi do pokoju, w którym „zamieszkała” Szaryszka, często otwierały się, ale i natychmiast zamykały się. Nic nie wskazywało na to, żeby kiedyś otworzyły się na dłużej.
Zamknięta w pokoju Szaryszka dokładnie zdążyła obejrzeć wszystkie kąty. Posprzątała z dywanu wszystkie okruszki z chleba i ciastek. Nawet trafił jej się okruszek z sera.
-Też może się przydać na „czarną godzinę” – mówiła do Kukułki za każdym razem, gdy tylko chowała okruszek do plecaka.
„Czarna godzina” długo nie nadchodziła.
Minęło bardzo wiele dni. Aż kiedyś znowu przyszedł ten dzień, w którym wszyscy spali nieco dłużej, później niż zwykle jedli śniadanie i na krótko opuszczali mieszkanie.
-Czy wszyscy już są gotowi do wyjścia? – zapytała tego dnia mama.
-Dzieci jeszcze nie skończyły śniadania – oświadczył tata.
-To zanieś im do pokoju. Skończą jak wrócimy – postanowiła mama.
I właśnie wtedy ktoś, chyba z pośpiechu, zapomniał zamknąć za sobą drzwi do pokoju, w którym zamieszkała Szaryszka.
-Nareszcie. Nareszcie drzwi się otworzyły! – głośno zauważyła Szaryszka.
Gdy w całym domu zrobiło się cicho, Szaryszka powoli wychyliła nos zza kanapy. Upewniwszy się, że nikogo oprócz jej przyjaciółki – Kukułki, nie ma w pokoju, wyszła ze swojej kryjówki i stanęła na korytarzu.
Nie spodobało się to Kukułce. Aż dziesięć razy ją upomniała. Ale, co tam. Szaryszka jakby jej nie zauważyła, ani nie usłyszała. Zamyślona stała na środku korytarza i rozglądała się po wszystkich drzwiach. Natychmiast przypomniała jej się tamta noc, gdy wprowadziła się do tego domu. Ciekawa „Chłopczyka” i „Dziewczynki” weszła do ich pokoju. Łóżeczka były puste. Wkoło spokój i cisza.
Szaryszka stanęła na środku pokoju i pilnie rozglądała się. Na dywanie leżały porozrzucane klocki, samochody i lalki. Na biurku niedojedzone kanapki. Kanapki z żółtym serem!
-Nie lubią sera – przypomniała sobie.
Dzieci powiedziały kiedyś o tym swojej mamie. Ona, Szaryszka, słyszała to wtedy na własne uszy.
– Sama sprawdzę, czy jest smaczny.
I zabrała się do sprawdzania, dlaczego dzieci nie lubią żółtego sera. Dosyć długo próbowała doszukać się smaku sera.
-Jeszcze takiego nie jadłam. Co to za ser? – zastanawiała się półgłosem.
Kukułka próbowała jej odpowiedzieć na to pytanie, ale ona wcale jej nie słuchała, tylko ciągle próbowała i próbowała. Aż ser się skończył. I na jednej kanapce. I na drugiej.
-Dobry. Szkoda, że tak mało – stwierdziła.
I właśnie w tym momencie nagle otworzyły się drzwi do domu. Szybko wbiegły dzieci do swojego pokoju, a rodzice weszli do kuchni.
-Tylko skończcie śniadanie, bo niedługo obiad – przypomniała dzieciom po drodze mama, zaglądając do ich pokoju.
Szaryszka ledwo zdążyła ukryć się za wielkim pudłem, co stało pod biurkiem. Dech jej zaparło na myśl, co by się stało, gdyby ją tam znaleziono. W jej oczach stanęła „czarna godzina” i plecak z prowiantem w jej pokoju. Tylko płakać. Na wszelki wypadek zamknęła mocno oczy i „przykleiła” się jak płaszczka do podłogi.