4.Wielkie odkrycie

Już następnego dnia Szaryszka stwierdziła, że jej   współlokatorzy: mama, tata i dzieci,  wcale nie boją się krzyczącej zasłony. Szarpią ją i szarpią. A ona krzyczy i krzyczy. Spokój jest tylko wtedy, gdy ich nie ma, albo gdy śpią. Po ośmiu dniach siedzenia za kanapą, postanowiła jeszcze raz przyjrzeć się tej zasłonie.
Upewniwszy się, że nikogo oprócz Kukułki nie ma w domu,  wyszła na korytarz. Stanęła przed zasłoną i długo wpatrywała się w jej kołeczki. Powoli, nawet bardzo powoli odsunęła na bok kilka kołeczków i zajrzała do środka pomieszczenia. Kołeczki nawet nie pisnęły.
-Nie lubicie jak was szarpią? – stwierdziła pytająco  Szaryszka i nie czekając na ich odpowiedź, weszła do środka.
Ledwo weszła, doleciał do jej nosa zapach żółtego sera.  Najsmaczniejszego,  jaki kiedykolwiek jadła. Natychmiast zrobiła się bardzo głodna. I nic już nie mogło jej powstrzymać, by nie próbowała go znaleźć. Nawet alarmująca kukułka.
-Gdzie on może być? – nabierała co chwilę powietrza przez nos i węszyła po kuchni.
Na podłodze go nie znalazła. Za lodówką go nie było. Za kuchenką też. Wcisnęła się za szafki, co stały na podłodze – też nie było. Na stołkach, na które z wielkim trudem się wdrapywała, bo miały wysokie nogi – też go nie widziała. Postanowiła wdrapać się jeszcze wyżej. Na stół. Na stole stał wazon z kwiatami, ale sera nie było. Wdrapała się na kuchenkę gazową. Na zlewozmywak. Ale tam też go nie było.
Została jeszcze bardzo wysoka lodówka i szafka przy lodówce. Popatrzyła na wysoką lodówkę i tylko pokręciła głową. Nabrała powietrza w płuca i wdrapała się, ale na szafkę
obok tej lodówki. Obok chlebaka z wysuniętą deską do krojenia chleba, leżał najsmaczniejszy, jaki do tej pory jadła, ser. Dziury miał takie wielkie, jak jej oczy. A zapach! Aż jej dech zaparło.
-Jest. To on. Ten z dziurkami! – niemal nie krzyknęła. Ale kukająca kukułka, ostrzegała ją, że ma się zachowywać cicho.
Szaryszka po cichutku zasiadła do uczty. Aż jej się uszy trzęsły – taki miała apetyt. Jadła dotąd, aż wydrążyła jeszcze jedną dziurę, podobną do tych, co już były. Po zakończonej uczcie wyszła z kuchni tak cichutko, że nawet kołeczki nie zauważyły, jak je rozsuwała. Zadowolona wróciła za kanapę i  usnęła. Musiała być bardzo zmęczona, bo spała bardzo długo. Spała, aż wrócili do domu pozostali lokatorzy i przerwali jej sen.
To co za chwilę usłyszała, bardzo ją zaniepokoiło.
-Kochanie, chyba w domu jest mysz – usłyszała Szaryszka  głos mamy dochodzący z pomieszczenia za krzyczącą zasłoną.
-Myyyyyyysz? – jak „na trzy cztery”  chórem zdziwili się   wszyscy pozostali współlokatorzy. Zdawało się jej, że nawet Kukułka do nich się dołączyła. I aż pięć razy powtórzyła swoje: „mysz” – „mysz’- „mysz”- „mysz”- „mysz”.
Szaryszce zrobiło się bardzo przykro. Tak przykro, że aż się rozpłakała.
„A ja myślałam, że mam nareszcie swój DOM” – zachlipała w swoją poduszkę Szaryszka.
-Mamuśka, chyba ci się zdawało – usłyszała Szaryszka taty głos dochodzący z dziecinnego pokoju.
-Nie zdawało mi się. Nie zdawało.  Spójrz tylko na  ser – znowu odezwała się mama..
Po chwili wszyscy wbiegli do pomieszczenia za krzyczącą zasłoną. Tata obejrzał ser i uspokoił mamę.
-Mamuśka. Ser jak ser.  Trochę wysechł, bo zapomniałem schować go do lodówki.
-Kochanie! Ale popatrz na dziurki. Jest jedna więcej – odpowiedziała mu tonem, jakby coś odkryła.
Nastała cisza. Najdłuższa cisza w życiu Szaryszki. Wstrzymała oddech i czekała co się stanie. Czekała tak, jak się czeka na odczytanie kary.
-Rzeczywiście. Ta jest inna niż wszystkie. Ale czy to na pewno zrobiła ją mysz? – niedowierzająco stwierdził tata.
Usłyszawszy to Szaryszka znieruchomiała.
W pomieszczenia za krzyczącą zasłoną dalej trwała rozmowa.
-No to kto? Dzieci?
-My nie lubimy żółtego sera – zgodnie chórem zaprzeczyły dzieci.
-Na pewno mysz – stwierdziła mama nie mając żadnych  wątpliwości. .
-Może i mysz – wątpił tata.
-Pewnie weszła przez otwarty balkon – wymyśliła mama.
-Może i weszła – niepewnie przytakiwał jej tata.
-Myszy uciekając przed zimą potrafią wejść i do domu.
-Może i potrafią – ciągle powątpiewał tata.
-Zastaw na nią pułapkę.
-Mamuśka! Pułapkę? Od razu pułapkę?
-No to, Kochanie,  znajdź ją! – rozkazała na koniec mama.
Szaryszka, ze strachu, że ją zaraz zaczną szukać natychmiast  schowała się pod swoją poduszeczkę.

Dodaj komentarz