3.Wywiad

Następne kolejne siedem dni przesiedziała Szaryszka za kanapą. Siedząc obserwowała pozostałych współlokatorów. Kiedy wstają. Kiedy wychodzą. I kiedy wracają. Kukanie Kukułki już jej nie przeszkadzało. Nawet było ciekawym przerywnikiem w jej pracy.
– Może powinnam to wszystko zapisać? – zastanawiała się.

I postanowiła Szaryszka wyniki z własnych obserwacji zapisywać w swoim dzienniczku. Zapisywała „wiecznym piórem”, które kiedyś znalazła na swojej drodze. Zapisywała w nim nie tylko wychodzenie i przychodzenie współlokatorów Zapisywała także i inne wydarzenia. Na przykład dzwonienie telefonu, czy domofonu. Albo pukanie. Nawet każdy  dzwonek do drzwi. Zapisywała nawet każde „ku-ku” Kukułki.
Już drugiego dnia Szaryszka zrozumiała, że obecność Kukułki sprawia, że w tak wielkim domu nie czuła się samotna. To nic, że nie rozmawiały ze sobą. Ważne, że razem mieszkały. Kukułka w swoim zegarze, a ona za kanapą.
Po siedmiu dniach intensywnego urzędowania  Szaryszka przejrzała swój dzienniczek. Przejrzała go jeden raz. Przejrzała drugi. Potem trzeci. Aż wreszcie zrozumiała, że tak naprawdę, to jej dzienniczek nie był pisany tylko przez nią. Razem z nią pisała go także Kukułka.
-Pewnie nie masz „wiecznego pióra” – współczuła Kukułce Szaryszka.  Nawet zrobiło się jej bardzo przykro z powodu tego pióra.
Było już późno. Szaryszka była bardzo zmęczona wyciąganiem wniosków z obserwacji. Ale postanowiła wyjść zza kanapy i osobiście powiedzieć Kukułce o swoim odkryciu. Kukułka, jak zwykle, siedziała jeszcze w swoim zegarze. Szaryszka musiała długo czekać na nią pod zegarem.
Aż rozległo się długie kukanie. Nawet bardzo długie. To najdłuższe. Szaryszka postanowiła, nie zwracając uwagi na kukanie Kukułki,  dokładnie opowiedzieć jej o dzienniczku i o tym co w nim odkryła. Nawet zdążyła  jej podziękować za wspólne pisanie. Cóż to była za rozmowa?..
-Pi–pi-pi-pi. Jesteś moją największą przyjaciółką – uśmiechając się do Kukułki Szaryszka zakończyła wspólną rozmowę i poszła spać. – Nareszcie mnie wysłuchała – dodała do siebie zadowolona.

Tak więc, po intensywnym dniach urzędowania za kanapą Szaryszka odkryła, że w dzień dom jest wolny tylko pięć kolejnych dni. I tylko od siódmej rano do czwartej po południu. Szóstego i siódmego dnia drzwi się nie zamykały. Ciągle albo ktoś  wychodził, albo wchodził. Na dodatek ciągle ktoś po domu się kręcił. W nocy zaś, gdy wszyscy spali, było względnie spokojnie. Mimo to musiała poruszać się bardzo ostrożnie. Zdarzało się bowiem, że „Dziewczynka”  nagle  zapłakała i wtedy natychmiast  ktoś niespodziewanie zapalał  światło.
Nie zniechęciło jej to bynajmniej do zamieszkania w tym domu. Tym bardziej, że Kukułki także to nie zniechęcało i robiła swoje.
-Powoli wszystko się ułoży – pocieszała sama siebie. – Najważniejsze, że mam DOM.

Dodaj komentarz