BAŚŃ O MIEDZY
Stało się to przed wiekami.
Za Zalewszem przed Sugrami
podzielono wodę w Bugu …
Kto to zrobił i dlaczego? …
Siądź, posłuchaj mojej baśni,
ona sprawę tę wyjaśni …
Rybak, co nad Bugiem mieszkał,
synów miał bliźniaków: Leszka
i Michała. Miał też córkę –
piękną, kruczowłosą Zorkę.
Swój majątek jej przeznaczył.
Synów wysłał zaś do pracy.
Poszli bracia do Zabłocia.
Leszek myślał szewcem zostać.
Michał zaś chciał być kowalem.
U kuzyna, co był drwalem,
w starej szopie zamieszkali.
Do drzwi mistrzów zapukali.
Leszek zwrócił się do szewca:
– Czy pomocy jakiej nie trza?
– Nie trza .. nie trza … Idź … nie trzeba.
– Choćby za kawałek chleba.
Ojciec kazał szukać pracy
i do domu już nie wracać.
Szewc nad Leszkiem się zlitował.
Kazał buty mu glansować.
Lecz rzemiosła nie chciał uczyć.
Drzwi zamykał na pięć kluczy,
gdy szył buty, czy zelował.
Klucze też głęboko chował,
gdy miał przerwę na śniadanie.
Nie zawieszał ich na ścianie.
Nie zostawiał w domu, w szopie.
Tylko nosił je przy sobie…
Minął miesiąc jeden, drugi …
Długo Leszek czyścił buty.
W końcu bratu przy kolacji
opowiedział o swej pracy.
Brat mu na to: – Nic tu po nas.
Bierzmy szybko nogi za pas.
Poszukajmy innej pracy.
Poszli dalej dwaj junacy …
Do Piszczaca kawał drogi …
Przez las, przez podmokłe łąki
szli miarowym równym krokiem.
Chcieli zdążyć tam przed zmrokiem.
Michał się odezwał pierwszy.
– W Tucznej wejdźmy do oberży.
Chwilę sobie odpoczniemy.
Wody w bukłak nalejemy.
Może zjemy też co nie co.
Zdążymy dotrzeć przed nocą.
Oberżysta z wąsem długim
(zawsze gotów do usługi)
wąs podkręcił, lok poprawił.
Krzesła dla nich w mig przystawił.
– Trzeba napić się w podróży.
I już piwem z beczki służył.
Popatrzyli się po sobie.
– Na zdrowie, mości panowie! –
i uniósłszy w górę kufel
wypił piwo jednym duchem.
Bracia za nim toast wznieśli
i do sedna sprawy przeszli.
– My tu, panie – Michał zaczął –
rozglądamy się za pracą.
Jakiś szewc, czy jakiś kowal
może by nas potrzebował?
– Pomyślimy.. Pomyślimy..
Niech się tylko posilimy.
Talerzami stół zastawił,
dowcipami braci bawił
i napełniał miodem czary.
Ucztę mieli – nie do wiary.
Ale przyszedł czas zapłaty.
Oberżysta rzekł do braci:
– Moi goście, bracia mili,
coście zjedli i wypili,
niechaj będzie wam na zdrowie,
ale za to co wam powiem,
zapłacicie po dukacie…
… Szewc i kowal … są w tej chacie.
I pokazał palcem drogę …
Ledwo wyszli, już za progiem,
czekał na nich szewc i kowal.
Szewc odezwał się w te słowa:
– Który z was chce zostać szewcem?
Leszek odpowiedział szeptem,
a po chwili nieco głośniej:
– My tu, razem z bratem … właśnie …
przyszli szukać sobie chleba …
Czy pomocy wam nie trzeba?
Brat mój mocno miechem dmucha.
(Kowal także jego słuchał).
I tak oto, już po chwili,
obu braci zatrudnili.
Michał, służąc u kowala,
co dzień rano piec rozpalał.
Miechem dmuchał do wieczora …
Aż rozliczeń przyszła pora…
Skąpy kowal, choć bogaty,
nie był skory do wypłaty.
Kazał dalej miechem dmuchać
lub gdzie indziej pracy szukać.
– Jeśli zostać mam kowalem,
muszę szczęścia szukać dalej.
Tu ni praca, ani płaca.
Myślał sam iść do Piszczaca.
Wpierw powiedział o tym bratu.
Brat wysłuchał jego „płaczu”,
po czym rzekł: – Michale, bracie.
Sam nie jesteś na tym świecie.
Pójdę z tobą. – Wyszli rano.
Więcej tam ich nie widziano.
Z tęgich głów słynący Piszczac,
kusił ich już nie od dzisiaj.
Jak szukali sobie mistrzów? …
Poszli razem do burmistrza.
Przedstawili swoją sprawę …
Leszek rzucił grosz na ławę:
– Rady, panie, nam potrzeba.
Bez niej razem żyć się nie da.
Myślał burmistrz dzień niejeden.
Wreszcie wezwał ich do siebie.
– Bracia mili. Posłuchajcie.
Wy .. za mąż siostrę wydajcie.
Niech jej mężem książę będzie.
Szukać jego trzeba wszędzie.
Znacie siostrę. Jej urodę.
Więcej pomóc wam nie mogę.
Poszli przez Ortel Królewski,
przez lasy Wólki Plebańskiej.
Szli od rana przez dzień cały.
Na wieczór doszli do Białej.
Gdzie spędzili noc? Nikt nie wie.
Może na wysokim drzewie
do gałęzi przywiązani?
Może pod złotymi drzwiami
zamku księcia Radziwiłła?
Grunt, że noc ta się skończyła.
Rano, jeszcze wszyscy spali,
oni już w drzwiach zamku stali,
– Czy te drzwi nam kto otworzy?
Michał na to: – O tej porze?
Długo stali. Z pół godziny.
Może dłużej. Już kominy
parowały. W reszcie: – Dźźźźźźźźiiiiiiiiiii
… Ruszyły drzwi.
Weszli… Wrota się zamknęły …
Braciom nogi się ugięły,
gdy stanęli na dziedzińcu.
– Cóż sprowadza tu młodzieńców? –
ktoś zapytał ich ze służby.
– My .. tu .. z dalekiej podróży ..
My .. księcia .. zobaczyć chcieli.
Leszek pierwszy się ośmielił.
Wprowadzono ich do sali.
Chwilę tylko tam czekali.
Patrzą – jakiś typ wysoki,
broda, wąsy, czarne loki,
oczy jak wzburzone morze,
stanął niczym jakiś książę.
– Cóż sprowadza was tak rano?
– Chcemy siostrę wydać za mąż.
Leszek w pas się szybko skłonił.
W pas też Michał – zaraz po nim.
– Czy już macie kandydatów?
– My w tej sprawie … – Michał na to –
chcieli gadać tylko z księciem.
Typ odwrócił się na pięcie …
– Pewnie zaraz nas wyrzuci …
– Nic się nie martw. Z księciem wróci …
Wrócił. Jak balon nadęty.
– Książę dzisiaj jest zajęty.
– My do niego z interesem.
Niech wysłucha – błagał Leszek …
Po godzinie przyszedł książę.
Nawet w dość dobrym humorze.
– Witam, witam, drodzy goście.
Z jak daleka przybyliście?
– My znad Buga. Pieszo przyszli.
Dawno temu z domu wyszli,
by się spotkać z tobą, panie .
Zaczął Leszek … Michał za nim.
– Za mąż siostrę wydać chcemy.
– Macie jakieś z nią problemy?
– Nasza siostra: cud dziewczyna.
Ma usteczka jak malina …….
Potem mówił o jej oczach,
o jej kruczoczarnych włosach.
Ledwo skończył Leszek dalej:
– Taką to dziś trudno znaleźć.
Sama szyje. Strawę waży.
A jak rybę ona smaży!
– Znaczy, że jest pracowita.
Rządzić umie? – książę spytał.
Potem ciekaw był detali …
Oni mu je malowali,
aż zrobili z Zorki Gwiazdę.
– Nie pogardzi wielkim miastem?
Na odpowiedź czekał chwilę.
– Gdyby ją przyjęto czule –
w głos się zastanawiał Leszek.
– Gdyby mąż ją kochał szczerze –
Michał dodał też od siebie.
– Lepiej miałaby niż w niebie!
Książę się zadeklarował….
Wnet do drogi się szykował.
Stroje, prowiant i klejnoty.
Wszystko zabrał do karety.
Bracia też z nim pojechali …
Wiecie co się działo dalej …
Z czasem bracia tylko sami
zajmowali się rybami.
Gdy się jednak pożenili,
swój majątek podzielili.
Jak dzielili? … Orzeł – Reszka.
Leszek z żoną swą zamieszkał
w domu ojca. Michał żonie
zbudował po drugiej stronie
Bugu nową, piękną chatę.
Żyli dalej jak „brat z bratem”.
Za to żony (jak to żony –
wiecznie niezadowolone)
kiedyś tak się pokłóciły,
że aż wodę podzieliły.
Stojąc każda nad swym brzegiem,
grabiły wodę do siebie,
a wieś cała w głos się śmiała …
Jak się sprawa rozwiązała?
Wykopano rów głęboki
po długości starej rzeki.
Do niej rów ten podłączono.
Tak Bug na pół podzielono.
Niczym miedza środkiem Buga
biegnie wyspa wąska, długa.
Może w baśń tę uwierzycie,
gdy tę wyspę zobaczycie.