Skrzypce

Był znany, uwielbiany, szanowany, wyjątkowy, niecodzienny. Bywał na salonach i na parkietach. Zapraszały go opery i teatry. Miał willę i basen pod dachem, a chodzące po ogrodzie pawie, rozkładając swoje tęczowe wachlarze, jakby w imieniu wszystkich, wyrażały uznanie dla jego wielkości. Stać go było na wszystko, czego zapragnął. A wszystkie zgromadzone bogactwa miał dzięki pracy swoich rąk.

Był skrzypkiem.

Kiedy czas zaszczytów dobiegał końca, okazało się, że teatry i opery już nie były dla niego, że salony i parkiety zajęte. Wielbiciele, przyjaciele i znajomi wykruszali się. Basen nie spełniał oczekiwań, więc zniknął. Tylko dom stał na swoim miejscu i pawie chodzące po ogrodzie, rozkładając swoje tęczowe wachlarze, niezmiennie wyrażały uznanie dla jego wielkości. W wypełnioną dźwiękami po brzegi wyobraźnię skrzypka, powoli wdzierała się pustka, a jej echo od czasu do czasu odbijało się w jego snach.

Najczęściej widział w nich siebie jako żebraka. Nie znał się na snach, ale gdy zaczął je miewać częściej niż zwykle, postanowił pójść do wróżki poprosić o wyjaśnienie ich znaczenia.

Nieznajoma wróżka posłuchała jego snów i zaprosiła do okrągłego stolika przykrytego ciemnym wzorzystym obrusem z frędzlami do ziemi. Usiedli naprzeciwko siebie. Wróżka powoli po trzykroć rozkładając starą talię kart, wyrecytowała urywek baśni:

  • Gdy ktoś żyje w dobrobycie, z drzewem go porównam snadnie:
    Po owoce drzewa tego ludzie schodzą się gromadnie.
    A gdy na gałęziach jego już owoców nie ma wcale,
    Ciżba wnet odchodzi odeń, aby inne drzewo znaleźć.

Na koniec, gdy już karty złożyła, poprosiła skrzypka o położenie rąk na stół. Wzięła jego ręce w swoje dłonie i pilnie im się przyglądała.

Skrzypek poczuł żar bijący z jej dłoni, aż ciarki przeszły mu po plecach.

  • Czeka mnie przyszłość żebraka? – cicho zagadnął patrząc w jej oczy.
  • Kiedyś skończą się … Baśnie z tysiąca i jednej nocy. I noce zamilkną… I twoje melodie także ulecą. A skrzypce ogłuchną – dodała na zakończenie smutno kiwając głową.

Skąd wiedziała, że ma skrzypce?

  • Zostanę żebrakiem? – Obruszył się skrzypek. – Mam nie tylko skrzypce. Mam willę z ogrodem. Mam służbę. Mam kierowcę, który jest na każde moje zawołanie. Mam w sejfach monety, srebro i złoto. Jestem bogaty – wyliczał nie dowierzając jej słowom.

Wróżka uśmiechnęła się i odpowiedziała:

  • Bogatym nie jest ten, kto ma bogactwo. Bogatym jest ten, kto się bogactwem dzielić umie – wyjaśniła wróżka.
  • Mam oddać to, co posiadam dzięki ciężkiej pracy moich rąk? – I wyciągnąwszy w stronę wróżki swoje dłonie, skomentował jej wypowiedź. – Wtedy to na pewno zostanę żebrakiem – stwierdził.
  • Spokojnie. Porozmawiajmy. Może da się wróżbę uratować.
  • Co mam zrobić, żeby nie nękały mnie takie sny? – zapytał skrzypek.
  • Musisz zostać żebrakiem – odpowiedziała wróżka zaznaczając słowo „musisz”.

Zdenerwowany skrzypek usłyszawszy jej radę, rzucił na stół wypchaną sakiewkę i skierował się do wyjścia.

  • Jak będziesz mnie potrzebował, wiesz gdzie mnie szukać – powiedziała mu wróżka na odchodne.

Bez „dziękuję” i bez „do widzenia” trzasnął skrzypek drzwiami, aż szyby w oknie się zatrzęsły i wyszedł.

***

Skrzypek długo nie spał w nocy po wizycie u wróżki. Nad ranem znów nawiedziły go sny. Znów był żebrakiem. Był wędrowcem, włóczęgą, domokrążcą. Stary, nieogolony, w łachmanach z torbą na plecach podpierając się kosturem, tułał się po wsiach i po wioseczkach. Stał pod kościołem. Kręcił się po odpustach.

Cały dzień rozmyślał nad snami, nad wyrocznią i nad wróżką.

Myślał pójść do niej od razu, gdy nagle usłyszał głos wróżki.

  • Bogatym nie jest ten, kto ma bogactwo…

Z oddali dochodziły echa wielbicieli, przyjaciół i znajomych. Rozejrzał się wokoło. Jakby we mgle zobaczył ojca podającego mu skrzypce i znów usłyszał głos wróżki:

  • Bogatym jest ten, kto się bogactwem dzielić umie.

Skrzypek miał tylko jedne skrzypce. Dostał je od ojca. Były jego największym skarbem. Nigdy z nimi nie rozstawał się. Strzegł je jak oka w głowie. Pielęgnował. Czyścił z kurzu i z pyłu kalafonii i zawsze używał miękkiej suchej ściereczki.

  • Mam oddać mojego Stradivariusa?pytał samego siebie.

Pustka, jaką nagle poczuł, żałośnie zawyła. Zachwiał się na nogach.

  • Nigdy! – wykrzyczał.

I wtedy poczuł w sobie jakieś dziwne przesilenie. Stała się rzecz niebywała. Jakiś impuls, jakaś wielka energia wstąpiła w niego. Doszedł do siebie, opanował się, odetchnął i sięgnął … po klucz do sejfu.

  • Musiałbym sprzedać dom – rozważał, gdy okazało się, że monety, srebro i złoto, które zgromadził w sejfie nie wystarczyłoby na nowego Stradivariusa. – Może na Magginiego?
  • Musisz zostać żebrakiem – przypomniał sobie słowa wróżki, która wyjątkowo zaznaczyła słowo „musisz”. – Skoro muszę, niech się stanie – zdecydował.

***

Długo skrzypek szykował się w żebraczą podróż. Żebracze postrzępione łachmany nie były problemem, ani dziurawy filcowy kapelusz. Znalazła się także podróżna mantyka, łagiewka na wodę i sękaty kostur. Przygotował mieszek na datki, napełnił piterek monetami i obydwa woreczki schował na dno mantyki. Najdłużej zeszło mu z brodą i z wąsami. A gdy było już wszystko gotowe zwolnił służbę.

***

Było dość wcześnie rano, w święto Matki Boskiej Zielnej. Skrzypek, przebrany w żebracze łachmany, zanim wyszedł z domu, jeszcze zawiesił sobie na szyi krzyżyk i medalik Maryi na czarnym rzemyczku i na szarym sznurze zawiązanym w pasie przewiesił bukowy różaniec . Wychodząc zwrócił się do świętego Aleksego:

  • Święty Aleksy, opiekunie żebraków i nędzarzy, módl się za mnie – przeżegnawszy się po trzykroć zamknął skrzypek drzwi za sobą.

Na placu kościelnym rozejrzał się. Nim wierni ruszyli z kościoła, rzucił okiem na dwóch żebraków, klęczących na schodach przy drzwiach wejściowych do kościoła. Trzymali czapki w mocno wyciągniętych dłoniach i żegnając się od czasu do czasu ze spuszczonymi głowami modlili się.

Skrzypek, jak zbłąkany rycerz, stanął przed schodami kościoła. Zdjął swój filcowy kapelusz, położył go na ziemi przed swoimi nogami, po czym po trzykroć przeżegnawszy się skierował wzrok na drzwi kościoła. Wierni, powoli opuszczający kościół, uśmiechali się do żebraków, niektórzy wrzucali im datki, a żebracy za każdy dziękowali: „Bóg zapłać”.

Przy kapeluszu skrzypka nikt się nie zatrzymał. Nikt się do skrzypka nie uśmiechnął, nie zagadał, a nawet ktoś trącił nogą jego kapelusz. Powoli plac kościelny opustoszał. Żebracy opuścili swoje miejscówki, zeszli po schodach i zatrzymali się przy skrzypku. Spojrzeli na jego pusty kapelusz i wrzucili do niego po parę groszy.

  • Bóg zapłać – odezwał się skrzypek. Żebracy uśmiechnęli się do niego i odeszli każdy w swoją stronę.

Skrzypek zauważył, że żebracy na szyjach mieli zawieszone tabliczki. Jeden miał tabliczkę o treści „Zbieram na buty”, drugi o treści „Zbieram na chleb”. Zamyślił się nad ich losem.

  • „Bogatym jest ten, kto się bogactwem dzielić umie” – wybrzmiały mu w uszach słowa wróżki.

Po nieudanej pierwszej próbie żebraczej skrzypek przeanalizował popełnione błędy i zawiesił na szyi tabliczkę z napisem „Zbieram na skrzypce”. Następnego dnia pewnie stanął przed drzwiami innego kościoła. Obok niego stanęło jeszcze kilku żebraków. Widzieli jego tabliczkę, ale żaden z nich nie zapytał o skrzypce. Wierni, wychodzący z kościoła, datki wrzucali nie przyglądając się tabliczkom. Do kapelusza skrzypka także trafiło parę groszy.

Skrzypek przez kilka dni żebrał przy kościołach w mieście, do niektórych nawet wracając po wielokroć. Jego mieszek powoli napełniał się.

Kiedy już wszystkie kościoły w mieście obszedł, poszedł w stronę klasztoru. Stanął przy furcie klasztornej i w kołatkę zakołatał. Zakołatał raz, potem drugi i trzeci. Wyszedł odźwierny, kratę w furcie odsunął i zapytał:

  • Kogo Bóg sprowadza?
  • Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus. Gościny szukam za klasztorną bramą – odpowiedział skrzypek. – Przeora zapytaj, czy przenocować pozwoli za „Bóg zapłać”. Strudzony i głodny jestem, a na nogach ledwo stoję.

Odźwierny kazał czekać. Wróciwszy od przeora tak skrzypkowi odpowiedział:

  • Masz tu misę strawy, szklankę wina i pajdę chleba na drogę, ale przenocować przeor nie pozwolił.

I wypchnąwszy skrzypka za klasztorną furtę, kratę zasunął.

  • Daj choć groszy parę na inną gościnę, żebym przy klasztornej bramie nie usnął na wieki – dopominał się skrzypek.

Odźwierny z kieszeni dwa grosze wygrzebał i podał skrzypkowi. Skrzypek podziękował, do mieszka groszy dołożył i wyruszył w dalszą drogę, odwiedzając okoliczne odpusty. Żebraków na odpustach nie brakowało. Trudno było o dobrą miejscówkę. Skrzypek najczęściej lokował się pod krzyżem. Nie było to najlepsze miejsce, ale w miarę bezpieczne, a złodziei na odpustach nie brakowało.

Na starego żebraka z napisem „Zbieram na skrzypce” pielgrzymi spoglądali podejrzliwie. Czasem ktoś od niechcenia wrzucił grosz, albo dwa. Czasem ktoś wrzucił grosz przypadkowo, czasem przez pomyłkę. Skrzypek jednak nie zniechęcał się. Pewnego razu podszedł do niego dobrze ubrany mężczyzna z chłopcem w wieku ok. 10 lat i zagadnął skrzypka:

  • Na dzisiejszym odpuście wyjątkowo dużo żebraków – po czym zwrócił się do chłopca:
  • Stasiu! Zostało ci jeszcze parę groszy? Dołóż i jemu do kapelusza.

Chłopiec pogrzebał w głębokiej kieszeni i odpowiedział:

  • Sześć groszy, ojczulku. Ile mu wrzucić? – zapytał.
  • A wrzuć wszystkie. Już jedziemy do domu – odpowiedział i uśmiechając się do skrzypka dodał: – Niech nauczy się dzieciak dzielić, bo kto wie jaki jemu los pisany. Widzę, że na skrzypce zbierasz? Dla kogo mają być te skrzypce? – zapytał.
  • Dla mnie – nieśmiało odpowiedział skrzypek.
  • To ty skrzypek? – zapytał nie dowierzając. – Prawdę mówisz?

Skrzypek pokiwał głową na znak, że nie kłamie. Mężczyzna zamyślił się. Dokładniej przyjrzał się skrzypkowi i zwrócił do niego:

  • Mój Stasio marzy być skrzypkiem … Potrzebny jest nauczyciel, a do miasta daleko. Może chciałbyś zarobić?
  • Ale ja już jestem bardzo stary. Palce nie te – odpowiedział skrzypek.
  • A może ty nie jesteś skrzypkiem? Może ty jesteś tylko żebrakiem? – zaskoczony odmową mężczyzna obruszył się.
  • Chodź, Stasiu. Wracamy. Tacy żebracy również się zdarzają – zwrócił się do syna mężczyzna.
  • Ale ja na kłamię – próbował wytłumaczyć się skrzypek.
  • Nie kłamiesz? To jedź z nami do naszego domu. Stasio ma po dziadku stare skrzypeczki. Jak pokażesz, że umiesz na nich zagrać, to dołożę ci tyle do twoich skrzypiec, ile tylko będzie potrzeba – zadeklarował się mężczyzna.

Skrzypek powoli zwinął swoje żebracze łachmany i poszedł za nimi. Wsiedli do bryczki. Pojechali.

Gdy dojechali do domu mężczyzna zwrócił się do syna:

  • Pójdziesz, Stasiu, po skrzypeczki. Niech nam co zagra przed drzwiami. Nie będziemy wchodzili do domu – oznajmił mężczyzna.

Stasio szybko zjawił się ze skrzypcami na progu domu i podał je skrzypkowi.

  • Rzeczywiście stare… Tylko jedna struna… Kołków brakuje … – oglądając skrzypce skrzypek wyliczał, co jest do naprawy. – Głuche – dodał, stukając w pudło rezonasowe. – A i podstawek uszkodzony – zauważył. – Ciężko coś zagrać na jednej strunie i jeszcze bez smyczka – szarpiąc prawym kciukiem strunę dokończył swoje uwagi i opuścił skrzypce.
  • Stasiu. Przynieś smyczek – nakazał mężczyzna.

Pobiegł Stasio po smyczek i podaje skrzypkowi.

  • Prawie łysy. Kalafonii to chyba nigdy nie widział – skwitował.

Mężczyzna, zdenerwowany na zachowanie skrzypka, wyciągnął sakiewkę i podał ją skrzypkowi mówiąc:

  • Masz tu parę groszy na drogę i nie zawracaj mi głowy. A i ludzi więcej nie oszukuj. Stasiu! Zabierz skrzypce.

Ale skrzypek skrzypiec nie oddał. Położył je na lewym ramieniu, rozejrzał się dokoła i przeciągnął smyczkiem po strunie. Zazgrzytało, zaskrzypiało, zabrzęczało i za chwilę popłynęła melodia.

Osłupieli. Z domu wyszła kobieta, stanęła w drzwiach i ze zdumieniem słuchała. Gdy skrzypek skończył grać zwróciła się do Stasia.

  • Stasiu. Tę melodię grał twój dziadek, a mój ojciec – wyjaśniła.

Wszyscy zamilkli. Skrzypek oddał skrzypce i podnosząc mieszek skierował słowa do Stasia::

  • To była „Aria Na Strunie G” Jana Sebastiana Bacha. Chciałbyś, Stasiu, kiedyś ją zagrać? –
  • Chciałbym. Bardzo bym chciał – onieśmielony chłopiec spojrzał na ojca i na matkę.
  • Pozwólcie więc, że zabiorę chłopca ze sobą. Krzywdy mu nie zrobię. Poślę go do najlepszej szkoły. Wprowadzę go na salony i parkiety. Będzie zapraszany do oper i teatrów. – Po dłuższej chwili dodał: – Spełni się marzenie waszego syna. A skrzypce niech weźmie ze sobą. Wyremontujemy waszego stradivariusa – uśmiechając się do nich czekał na odpowiedź.
  • Kim jesteś?​ – zapytał mężczyzna.
  • Jestem skrzypkiem. Kiedyś miałem proroczy sen, że będę żebrakiem. Byłem u wróżki i sen potwierdziła. Jeśli Stasio pójdzie ze mną, wyrocznia się spełni.
  • Czy wróżka coś jeszcze powiedziała? – zapytała go matka Stasia.
  • Powiedziała – potwierdził potakując głową. Po chwili dodał: – Powiedziała, że bogatym nie jest ten, kto ma bogactwo. Bogatym jest ten, kto się bogactwem dzielić umie. Zrozumiałem jej wyrocznię. Jestem bogaty. Mam czym się dzielić. Mam willę z ogrodem. Ale mam tylko jednego stradivariusa. Jak miałbym się nim podzielić? Musiałbym kupić drugiego, a na drugiego nie wystarczyłoby ani monet w moim sejfie, ani srebra, ani złota. Dlatego musiałem zostać żebrakiem – wyjaśniał skrzypek. – Wy także umiecie się dzielić – zauważył uśmiechnąwszy się do nich.

Wszyscy czworo patrzyli na siebie pytającym wzrokiem.

Mężczyzna szeroko otworzył drzwi i skinieniem ręki w stronę skrzypka zaprosił go do swojego domu. Stasio z matką weszli za nimi.