Dawno temu, w dalekiej czarnomorskiej krainie, gdzie step był ciszą, a cisza stepem, u podnóża Wielkiej Góry stał majestatyczny, tajemniczy zamek Zamek ten od północnej strony opierał się o górę, zaś pozostałe jego boki otaczał wielki ogród. Przez ten ogród przepływała rzeczka, mająca swe źródełko w Wielkiej Górze. A woda w niej była tak czysta, że można było na jej dnie dostrzec nawet najmniejsze ziarenka piasku i była tak zdrowa, że można ją było pić czerpiąc dłońmi wprost z nurtu rzecznego. W rzeczce nie brakowało śledzi, świnek i lipieni, a królowały złote karpie. Można było także spotkać raki, zaś wędrujące po ogrodzie żółto – zielone żółwie stepowe były wyjątkowymi atrakcjami tego ogrodu.
Ogrodem tym zarządzał młody Grek, który przewędrował pół świata w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Majestatyczny zamek u podnóża Wielkiej Góry z jedną wysoką wieżą i dziewięćdziesięcioma dziewięcioma mniejszymi wieżyczkami zauroczył Greka. A gdy opowiedział księciu o swoim ogrodniczym doświadczeniu, o nasionach jakie ze sobą przyniósł, zamieszkał na zamku na zawsze.
Ziół, jakie znalazły się w założonym przez niego zielniku, trudno było szukać w szerokich stepach Rusi. Oprócz mięty, melisy, hyzopu, szałwii, tymianku, macierzanki i oregana pachniały także kwiaty z greckich łąk: rumianek, dziurawiec, krwawnik i dzika róża. Pachniały kwiaty lawendy, a bazylia, której magiczny zapach miał wyjątkową moc, szybko stała się wizytówką ogrodu. Olga, córka księcia, także zauroczona zapachem bazylii, nazwała ogrodnika Bazylim, co dla ogrodnika było wielkim uhonorowaniem jego pracy. Książęcy ogród z roku na rok stawał się coraz piękniejszy. Przybywało kwiatów, ozdobnych krzewów, a nawet drzew owocowych.
Olga każdą wolną chwilę starała się spędzić w ogrodzie, a Bazyli powoli odsłaniał jej tajemnice sztuki ogrodniczej.
Zdarzyło się Bazylemu, że podczas przycinania róży wbił mu się kolec w prawą dłoń. Olga zauważyła, że nie może sam sobie z tym kolcem poradzić i pospieszyła mu z pomocą. Bazyli wyciągnął do niej dłoń. Na małym palcu miał założoną złotą obrączkę. Olga spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on jej odpowiedział:
– Kiedy wyruszałem w świat, w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, moja matka włożyła mi swoją obrączkę na szczęście. Jestem szczęśliwy. Moje marzenie już się spełniło.
Lata mijały. Księżniczką Olgą zaczęli interesować się kawalerowie. Księżniczka nie była cudnej urody, ale jej duże czarne oczy niejednemu zawróciły w głowie. Ubiegali się o jej względy nie tylko ruscy książęta i kniaziewicze, ale także zagraniczni oraz inni szlachetnie urodzeni, a nawet królewicze. Księżniczka zapraszała ich do ogrodu, a oni, dodatkowo zauroczeni zapachem lawendy i bazylii, tracili dla niej głowy. Bazyli bacznie przyglądał się zalotnikom. Zwracał uwagę na szczegóły, których księżniczka mogłaby nie dostrzec. Księżniczce nieraz zawirowało w głowie od uśmiechów zalotników, od ich komplementów, obiecanek, ochów i achów. Książę czekał, aż córka dokona wyboru. Ale jak wybrać pomiędzy przystojnym blondynem, szatynem, a brunetem? Pomiędzy oczami niebieskimi, zielonymi, a czarnymi? Czy słuchać muzyki, czy śpiewu, czy może poezji? Czy można zakochać się we wszystkich naraz?
W obliczu nadmiaru pytań i wątpliwości poszła księżniczka po radę do swojego ogrodnika.
– Bazyli! Który z nich byłby dla mnie najlepszym mężem. Widziałeś ich wszystkich. Widziałam, jak im się przyglądałeś. Poradź mi, proszę.
– Z dobroci serca, księżniczko Olgo, spróbuję ci pomóc. Pójdźmy na ławeczkę. Usiądźmy i porozmawiajmy – odpowiedział jej ogrodnik, kierując ją w stronę rzeczki.
Poszli. Usiedli obok siebie i ogrodnik podzielił się z nią swoimi uwagami, po czy dodał:
– Księżniczko Olgo. Pozwól sercu wybierać. Chciałbym, abyś była szczęśliwa. Gdybym miał klucz do szczęścia, to bym oddał go tobie. Ale nie mam. Mam tylko tę matczyną obrączkę. Może ona pomoże ci dokonać wyboru?
Ogrodnik, zdejmując obrączkę z małego palca prawej ręki, dopowiedział:
– Moja matka ją nosiła na serdecznym palcu lewej ręki.
Księżniczka wyciągnęła lewą dłoń ku niemu, a on, nakładając jej obrączkę na serdeczny palec mówił dalej:
– Poproś swoich kawalerów, aby przyszli do ogrodu. Poproś, żeby każdy przyniósł dla ciebie najpiękniejszą obrączkę, na jaką go stać. A kiedy przyjdą ze swoimi obrączkami, przyjrzyj się ich obrączkom uważnie. A potem poproś, aby każdy z nich sam osobiście założył ją na twój palec przed moją obrączką i wybierzesz tę, którą uznasz za najpiękniejszą.
Księżniczka Olga wsłuchiwała się w to, co przekazywał jej ogrodnik. Zaskoczona jego słowami zażartowała:
– Twoja obrączka ma mi wybrać męża? Bazyli, jak ona to zrobi?
– Zaufaj jej, księżniczko Olgo – odpowiedział ogrodnik patrząc w jej duże czarne oczy.
Księżniczka Olga zawezwała swoich kawalerów do ogrodu i oświadczyła:
– Wszyscy jesteście dla mnie wyjątkowi, ale wybrać mogę tylko jednego. Niech każdy z was przyniesie mi obrączkę, na jaką go stać. Która z nich mnie urzeknie, ten zostanie moim mężem. Przyjdźcie w południe na Kupały. Będę czekała na was w swoim ogrodzie … przy rzeczce na ławeczce – dodała.
Tego dnia księżniczka Olga rozczesała swoje długie czarne lśniące włosy sięgające ramion. Uwiła także wianek z wszystkich ziół, jakie w tym czasie kwitły w ogrodzie i nałożyła go na głowę. Piękna do kostek suknia w kolorowe kwiaty na wąskich ramiączkach luźno otulała jej kibić. Delikatnie usiadła na brzegu ławeczki i wpatrywała się w nurt rzeki. Woda szumiała, a ona wsłuchiwała się w jej melodię.
Nie minęło południe, a kawalerowie z obrączkami zjawili się w ogrodzie i stanęli przed księżniczką Olgą. Otworzyli puzdereczka ze swoimi obrączkami, a ona, biorąc każdą do ręki, wszystkie dokładnie obejrzała.
– Jaka piękna! Jak pięknie wygrawerowana! A jakie piękne błyszczące złoto!– Zachwycając się księżniczka przyglądała się uważnie pierwszej obrączce.
– Jaka śliczna! Prześliczny ten biały diament. – Westchnęła zauroczona diamentem drugiej obrączki.
– Cudowna! Nigdy nie widziałam białego złota. – Oświadczyła księżniczka oglądając trzecią obrączkę.
Była też złota obrączka z czarnym diamentem i złota z pięcioma diamentami, a nawet tytanowa. Wszystkie piękne. Wszystkie najpiękniejsze i najcenniejsze. Księżniczka zamyśliła się. Popatrzyła na swoich kawalerów, po czym podeszła do kawalera od złotej obrączki wygrawerowanej. Wyciągnęła w jego stronę lewą rękę i powiedziała:
– Proszę, załóż mi swoją obrączkę na serdeczny palec.
Ukląkł przed nią brunet i powoli wsunął obrączkę na palec. Księżniczka dosunęła ją do obrączki ogrodnika i wtedy stała się rzecz niebywała, wprost niewyobrażalna. W okamgnieniu obrączka ściemniała i wyglądała, jakby ją rdza oblazła. Księżniczka Olga zdjęła ją z palca i patrząc w niebieskie oczy kawalera oddała obrączkę dziękując skinieniem głowy.
Kawaler odszedł, a księżniczka podeszła do drugiego kawalera. Wyciągnąwszy lewą dłoń powiedziała:
– Proszę, teraz ty załóż mi swoją obrączkę na serdeczny palec.
Ukląkł przed nią blondyn i powoli wsunął obrączkę na palec. Księżniczka dosunęła ją do obrączki ogrodnika i wtedy z obrączki wypadł biały diament. Księżniczka Olga zdjęła obrączkę z palca i oddając ją podziękowała kawalerowi skinieniem głowy patrząc w jego zasmucone czarne oczy..
Kawaler odszedł, a księżniczka podeszła do następnego kawalera. Był nim przystojny szatyn. Wyciągnąwszy w jego stronę lewą dłoń powiedziała:
– A teraz kolej na ciebie. Proszę, załóż mi swoją obrączkę na mój serdeczny palec. Białego złota jeszcze nie nosiłam.
Kawaler ukląkł przed nią i powoli wsunął na jej palec piękną obrączkę z białego złota. Księżniczka dosunęła ją do obrączki ogrodnika. Nagle jego obrączka zaświeciła swoim białym blaskiem, że aż odbił się w zielonych oczach kawalera. Po chwili blask zniknął, a z obrączki pozostał mały cienki biały krążek. Księżniczka zdjęła go z palca i oddając ją podziękowała kawalerowi skinieniem głowy.
Z obrączki z czarnym diamentem po zetknięciu się z obrączką ogrodnika czarny diament zaiskrzył i „wyparował”. Obrączka z pięcioma diamentami pękła na oczach kawalera, a tytanowa sczerniała i zmatowiała.
Powoli kawalerowie rozeszli się opuszczając ogród.
Księżniczka wstała z ławeczki i podeszła nad brzeg rzeczki. Delikatnie zdjęła wianek z głowy i wrzuciła go w nurt rzeki. Woda szumiała, a ona wsłuchiwała się w jej melodię siedząc na skraju ławeczki.
Nagle zza jej pleców doszedł do niej znajomy zapach. Rozpoznawała w nim cytrynę, anyżek, cynamon, goździk, a nawet koperek. Odwróciła się i zobaczyła ogrodnika stojącego za ławeczką z bukietem bazylii. Ogrodnik dosiadł się do niej i wręczając bukiet świeżej bazylii zagadnął:
– Gdybym miał klucz do szczęścia, oddałbym go tobie. Ale nie mam. Mam tylko tę matczyną obrączkę.
– Czy ty, Bazyli, jesteś szczęśliwy? – zapytała księżniczka Olga.
– Tak. Moim marzeniem był ogród, a moim największym szczęściem jest widzieć w nim ciebie, księżniczko.
Ogrodnik zamyślił się i po chwili dodał:
– A ty księżniczko?
– Ja też mam swój piękny ogród. Szczęśliwa jestem, gdy widzę w nim ciebie, Bazyli – dodała.
Było późne popołudnie, ale do wieczora było jeszcze daleko. Bazyli i Olga siedzieli na ławeczce i upajali się zapachem bazylii.
– Jak myślisz, Bazyli, czy na Wielkiej Górze kwitnie dzisiaj paproć? – zapytała znienacka księżniczka.
– Możemy pójść i sprawdzić, moja księżniczko – zaskoczony pytaniem odpowiedział ogrodnik.
Szli pod górę bardzo powoli. Gdy weszli na jej szczyt zatrzymali się. Przed nimi rozciągał się widok na szeroki step, z wijącą się niedużą rzeczką. W dole stał malowniczy zamek z jedną wysoką wieżą i dziewięćdziesięcioma dziewięcioma wieżyczkami z pięknym ogrodem pełnym ziół, kwiatów, kwitnących krzewów i owocowych drzew.
– Piękna kraina – zachwyciła się księżniczka, po czym spojrzawszy na ogrodnika zdjęła z palca złotą obrączkę i oddając mu ją powiedziała: – Ani złota wygrawerowana, ani złota z pięknym białym diamentem, ani z białego złota, ani ze złota z czarnym diamentem, ani złota z pięcioma diamentami, ani nawet tytanowa … Najpiękniejsza jest twojej matki.
– Chciałabyś ją nosić? – zapytał ogrodnik.
– Bardzo – cicho odpowiedziała księżniczka.
– Więc przyjmij ją ode mnie – usłyszała księżniczka.
Ogrodnik podniósł prawą rękę księżniczki i nałożył obrączkę na jej serdeczny palec dodając:
– Na szczęście, moja księżniczko.
– Na nasze szczęście, mój książę – dodała księżniczka zaznaczając słowo „nasze”.
– A co z szukaniem paproci ?– zagadnął ogrodnik.
– Ty jesteś moją paprocią, Bazyli. Wracamy do domu – zaskoczyła księżniczka ogrodnika.
Zbliżał się wieczór. Zachodzące słońce rozświetliło cały ogród.
Ogrodnik i księżniczka trzymając się za ręce powoli schodzi z Wielkiej Góry, a księżniczka recytowała Bazylemu w ucho słowa Mickiewicza:
Słońce ostatnich kresów nieba dochodziło,
Mniej silnie, ale szerzej niż we dnie świeciło,
Całe zaczerwienione, jak zdrowe oblicze gospodarza,
Gdy prace skończywszy rolnicze
