Zakwitła kalina. Jest piękna. Kalina była pierwszym krzewem w moim Koperkowie. Chciałam ją mieć u siebie na działce, gdyż przypominała mi moje dzieciństwo. Rosła tuż przy domu, jakby zaglądała do okna. Czerwone jagody kaliny mama układała między szybami w oknach na zimę. Najpierw okna były obowiązkowo myte. Potem dół uszczelniała papierem, na papierze kładła białe płócienko, na płócienku cieniutką warstewkę waty, a na niej właśnie kalinę. Kalinę lubią także … mszyce. Żerują na jej młodych pędach. Wstrętne są te mszyce.
Wczoraj też po raz pierwszy zobaczyłam na swojej działce innego szkodnika. Okazał się nim borecznik rudy. Jego larwy obsiadły moją kosodrzewinę. Natychmiast złapałam co miałam pod ręką, czyli muchozol. Zadziałał. Brrrr – obrzydliwe to było, że jeszcze dziś przechodzą mi dreszcze po plecach, jak wspominam to paskudztwo.
