Odkąd zaczęłam poznawać rodzinę mojego małżonka, dowiadywałam się o wielu ciekawych wydarzeniach z rodziną Pawelców związanych. To nie tylko legenda o dwóch braciach, którzy musieli opuścić swój rodzinny dom i nie tylko wizyty w Sieciechowie, jakieś krótkie, proste, pojedyncze sprawy.
Najciekawsze zostawiłam na zakończenie tego opowiadania.
Najpierw doszła do mnie informacja, że zaraz po wojnie, jakaś kobieta jechała autobusem w stronę Zatopolic. Podczas rozmowy miało się wydać, że te Pawelce z Zatopolic powinny się nazywać Marciniaki, albo jakoś tak. Rozmowa się urwała, bo trzeba było wysiadać…
Inny ktoś mówił, że jeden z tych dwóch z legendy tutaj się ukrył. Przyjął nowe nazwisko, a że Pawelców w parafii cerekiewskiej było dużo – jeden więcej, jeden mniej …
Jednak najciekawszą i najbardziej wiarygodną była informacja babci. Gdy jej wnuk (syn córki) miał się żenić, przyszła do niej przyszła panna młoda i podzieliła się z nią swoim niepokojem. A sprawa
dotyczyła nazwiska Pawelec. Obie strony były związane z tym nazwiskiem. Rodziny mieszkają w sąsiednich wsiach. Może są bliskimi krewnymi? Była gotowa nawet zrezygnować ze swoich planów małżeńskich. Wtedy babcia wkroczyła do akcji i jednym zdaniem wszystko jej wyjaśniła: – Nie martw się, dziecko. My nie powinniśmy się nazywać Pawelce tylko Marciniaki, albo jakoś tak…
Sprawa szybko się wyjaśniła. Młodzi się pobrali i o sprawie nazwiska zapomnieli.
Pół swojego życia spędziłam na badaniach genealogicznych, nad szukaniem wyjaśnień dla niezrozumiałych spraw rodzinnych. Bardzo mnie nurtowała sprawa Marciniaków. Długotrwałe poszukiwania rozwiązania tej zagadki poprzez akta metrykalne w końcu przyniosły jakieś owoce. Czy są one słodkie, czy gorzkie to sprawa osobistego odbioru i własnych emocji. Dla mnie rozwiązywanie tej zagadki było wielką lekcją pokory.
Opowiadanie jest o Marcysi z linii Pawła (syna Adalbertusa i Marianny z Zatopolic).
Oto 15 letnia Marcjanna będzie rodzić. Z kim się puściła panienka Marcysia , łatwo było się domyśleć. Z Pawłem – parobkiem, który służył w gospodarstwie jej rodziców i pomagał przy pracach domowych. Paweł pochodził z Janówka. Jego ojciec Józef już nie żył. Matka Ewa z Sawińskich w Cerekwi na służbie była. Paweł i jego bracia Marcin i Wawrzyniec szybko usamodzielnili się podejmując pracę parobków na gospodarstwach u miejscowych włościan. Wawrzyniec założył rodzinę w Dąbrówce Nagórnej. Marcin poszedł w świat. Paweł zaczepił się w Zatopolicach u Pawelców. Marcysia szalała za Pawłem, a on też święty nie był. Był od niej 11 lat starszy. Kawaler przystojny, że niejedna panna by mu go zazdrościła.. Rodzice Marcysi problemu nie dostrzegali. Zajęci pracą w polu wiele razy zostawiali ją samą w domu. Pawełek też nie jeden raz zaglądał do niej, czy nie potrzebuje jego pomocy. Aż stało się, co stać się miało. Panienka Marcysia będzie miała dziecko. Co powie wieś? Panienka z parobkiem – rodzinny skandal. Jedyna córka, nadzieja rodziców. Ale znalazło się rozwiązanie. Z pomocą przyszedł stryj Marcysi, młodszy od ojca o 16 lat jego brat Antoni. Dopiero co było jego wesele. Ma dwóch małych chłopczyków . Ukryje stryj Antoni dziecko Marcysi pod spódnicą Franciszki swojej żony, zapisze je na siebie i problem będzie rozwiązany. Marcysia będzie do niego przychodzić niby do pomocy przy jego synkach, a przy okazji nakarmi i swoje dziecko piersią.. Nikt się nie dowie, a Marcysia będzie nadal panną do wzięcia. Parobka wygonią ze służby. Wszystko będzie w porządku.
Jeszcze przed urodzeniem się Ignasia zmarł Jasio stryjów. Został starszy synek Kacperek. Ugoda rodzinna jednak została dotrzymana.
1819r. – akt urodzenia Ignacego Pawelca w Zatopolicach
Rodzicami chrzestnymi dziecka byli Wojciech Pawelec, czyli ojciec Marcysi i Bernard Pawlik obydwaj po 40 lat mający gospodarze (koledzy) z Zatopolic. Zdawało się Wojciechowi i Mariannie z Gomułów – rodzicom Marcysi, że sprawę załatwili. Tymczasem … Pawełek znalazł sobie pracę u innych gospodarzy w Zatopolicach. Nie mógł pogodzić się, że odebrano mu nie tylko Marcysię, ale także jego dziecko . Marcysia także nie mogła się pogodzić z decyzją rodziców i stryja. Brakowało jej także ukochanego. Początkowo ukrywali swoje schadzki. Aż w końcu się wydało. Nie pomogły groźby rodziców Marcysi, że jak tak dalej będzie szalała za parobkiem, to wyrzucą ją ją z domu. Jej drugiej ciąży już nie będą ukrywać. Zostanie panną z dzieckiem, a Pawełek niedługo ją rzuci i tyle będzie miała ze swojego kochania. Młodzi jednak nie odpuszczali. Postanowili się pobrać. Nie było rady. On parobek, a ona gospodarska córka. wyżebrali pozwolenie na ślub od swoich rodziców.
7 II 1820r. – akt ślubu Marcjanny Pawelec z Pawłem Marcinowskim
Marcysia miała 16 lat, gdy wychodziła za mąż. Paweł miał lat 27.Dokładnie za rok, 8 lutego 1821 roku, w Zatopolicach pod nr 6, czyli w domu swoich rodziców, Marcysia urodziła synka Jasia. Córeczkę Kasię urodziła 10 listopada 1823 r. w Cerekwi na komornym u teściowej. Antosia urodziła 1 czerwca 1829r. w Sławnie pod numerem 30, a Kubę 14 lipca 1829 r. także w Sławnie, ale pod nr 2.Za pół roku , 15 lutego 1830 r. w Sławnie pod nr 6 Marcysia umarła. Miała 26 lat. Rodzice Marcysi zostali bez dzieci.
15 II 1830 r. – akt zgony Marcjanny Marcinowskiej w Sławnie
Ojciec i sąsiad włościanin ze Sławna Teodor Kwiatkowski zgłosili urzędnikowi śmierć Marcysi.
1831r. – akt ślubu Pawła Marcinowskiego wdowca z Anastazją Stępień z domu Wrzesień. Wdową
Paweł, pracujący jako parobek, pozostał z czwórką dzieci: Jasiem – 9lat, Kasią – 7 lat, Antosiem – 4 latka i malutkim półrocznym Kubą. Szybko zrozumiał, że bez kobiety nie wychowa dzieci. Jeszcze nie minął rok żałoby, a Pawełek już dał na zapowiedzi. Ożenił się w Kierzkowie z panną córką włościan z Wośnik. Świadkami ślubu byli jej bracia Wrześnie – włościanie z Wośnik. Pawełek sobie nie radził nadal. Kasię i Kubę oddał na wychowanie teściom do Cerekwi. Sobie zostawił Jasia.. Nadal mieszkał w Sławnie. Pracował w Kierzkowie, jako służący leśnika. W 1836 roku w Sławnie, umarł jego Jasio. Miał 15 lat. Rok później z nowego małżeństwa urodziła się Franciszka, a w następnym roku Marianna. Niestety Anastazja zmarła po drugim porodzie. Córeczka Marianna także nie dożyła roku. Paweł znów jako wdowiec szukał kolejnej żony. Trzecią była także wdowa – Marianna Sołecka z domu Kurowiecka.
1840r. – akt ślubu Pawła Marcinowskiego z wdowca z Marianną Sołecką z d. Kurowiecka. Wdowa
1844r. – akt ślubu Katarzyny Marcinowskiej z Janem Trojanowskim.
W 1844 roku wyszła za mąż Kasia. Jej mąż Jan Trojanowski od niej o rok starszy był synem komorników pracował na służbie w Milejowicach. Dlaczego Kasia podała do aktu małżeństwa, że jej rodzice już nie żyją? Wychowali ją dziadkowie w Cerekwi:Wojciech i Marianna. Może tak odczuwała swoje dzieciństwo i młodość.
6 lutego 1846r. Kasia urodziła synka Józia. Następnego dnia Kasia umarła. Jan Trojanowski szybko znalazł Teklę, przyszłą swoją żonę.
Co stało się z Józiem, synem Kasi Marcinowskiej – nie dociekałam.
To już inne nazwisko.
Ojciec Marcysi zmarł dwa lata po jej śmierci w 1832r. w Cerekwi. Miał 59 lat. Matka na starość utrzymywała się z jałmużny. Miała 66 lat, gdy umarła w 1843r.
Kuba Marcinowski, który pozostał w domu dziadków, zmarł mając 19 lat w 1848r. w Cerekwi. Sąsiedzi zgłaszający jego śmierć już nie pamiętali, że jego matka nazywała się Marcjanna. Podali, że Zofia.
Co się stało z Antosiem Marcinowskim? Był 4 lata starszy od Kuby. Szukałam go i jego potomków. Niestety – nie znalazłam.
22 stycznia 1863 r. rozpoczęło się powstanie styczniowe, – największy zryw narodowo-wyzwoleńczy przeciwko rosyjskiemu zaborcy. Antoni Marcinowski miał wtedy 37 lat. Może poszedł na wojnę? Trudno dziś go szukać.






