Pszczółka Api obudziła się po długiej zimowej nocy i cichutko wyszła ze swojego łóżeczka. Stanęła na progu ula i poczuła piękny nieznany zapach, który doleciał do niej z wiatrem od strony ogródka Tosi.
– Ojej! Cóż to za zapach? Nie znam go – cicho wyszeptała. – Co to może tak pachnieć?…
Zastanawiając się, przypominała sobie zapachy, które już poznała w ogródku. I nagle przyszła jej na myśl ostatnia rozmowa Tosi z lalkami przed nadejściem zimy.
– Może to jest właśnie ta „prawdziwa niespodzianka”, o której mówiła Tosia swoim lalkom – radośnie westchnęła i przecierając zaspane oczy skierowała wzrok na krokusową rabatkę. – Tak. To na pewno ta „niespodzianka” tak pachnie – wyszeptała.
Api poznała Tosię jesienią. Tosia przychodziła do ogródka ze swoimi lalkami. Bawiły się razem w różne zabawy. Tosia przynosiła im też bukiety kwiatów. I tak, jak dla niej mama opowiadała o kwiatach w ogródku, tak i ona opowiadała o nich swoim lalkom. Kiedy Api „odkryła”, że Tosia tak pięknie opowiada swoim lalkom o kwiatach, też przylatywała posłuchać jej opowiadań. Siadała zazwyczaj nieco dalej, żeby Tosia jej nie zauważyła. Nie chciała jej przeszkadzać. I tak Api poznała nazwy różnych kwiatów, które kwitną jesienią i ładnie pachną. Poznała róże, floksy, lawendy i wiele, wiele innych. Ale najpiękniej według Tosi jesienią pachniały marcinki, wrzosy i chryzantemy.
Tuż przed nadejściem zimy Tosia zaprowadziła swoje lalki do krokusowej rabatki. Api właśnie zbierała pyłek z krokusów, gdy Tosia przyszła z lalkami i zaczęła je usadzać na ławeczce. Nie chcąc być zauważoną, nieco oddaliła się od nich. To co wtedy usłyszała od Tosi o kwiatach na tej rabatce było zdumiewające.
Tosia rozpoczęła lekcję w swoim stylu:
– A teraz, moje kochane, posłuchajcie o tych wyjątkowych kwiatach, które przypominają wiosenne krokusy.
Zwróciła się Tosia do swoich lalek, jak prawdziwa nauczycielka do swoich uczennic. Z poważną miną, w wielkim skupieniu podeszła Tosia do rabatki, zerwała jeden kwiat szafranu i pokazując go lalkom opowiadała:
– Ten krokus nazywa się szafran. Jest piękny. Popatrzcie jak wyjątkowy jest jego kolor fioletowo-liliowy. Szafran nie jest trujący. Jego pyłek jest przyprawą kuchenną i moja mam też go używa. Ale ….
Trzymając w ręku kwiat szafranu dalej opowiadała:
– Ale te pozostałe kolorowe krokusy, które tu widzicie … są trujące. Nie wolno ich dotykać. Pamiętajcie. Nie wolno ich dotykać. To są zimowity.
Api, właśnie siedziała na biało-różowym zimowicie. Jak usłyszała, że zimowity są trujące, przestraszyła się. Dobrze, że w pobliżu była jej siostra i wyjaśniła jej, że dla pszczół pyłek z kwiatów zimowitów nie jest trujący i śmiało można się nim zajadać.
To była bardzo długa lekcja i wyjątkowo ciekawa.
Api słuchała jej z wielką uwagą.
– Niedługo, moje kochane – kontynuowała lekcję Tosia – nadejdzie zima i cały ogród przykryje białą pierzynką. My też wyciągniemy swoje pierzynki, a ogród będziemy podziwiać przez okno. Aż przyjdzie wiosna. Zabierze z ogrodu białą pierzynkę. Wtedy na tej rabatce … zobaczymy …
Zdawało się, że Tosia zapomniała jaki kwiat zakwitnie w tym miejscu. Ale ona po chwili zagadkowo uśmiechnęła się do lalek i dopowiedziała:
– Zobaczymy … nie-spo-dzian-kę. Tak powiedziała mi moja mama…
Lalki patrzyły na nią w oczekiwaniu, że może jednak Tosia zdradzi, co będzie tą niespodzianką.
– To ma być „prawdziwa” niespodzianka – akcentując słowo „prawdziwa” dodała Tosia, jakby chcąc odpowiedzieć na ich ciekawość.
I oto Api, stojąc tak na progu swojego ula, właśnie sobie przypomniała tę ostatnią rozmowę Tosi z lalkami przed krokusową rabatką.
– Ten zapach – to na pewno jest ta „prawdziwa” niespodzianka, którą zapowiedziała mama Tosi. Na pewno – aż uśmiechnęła się do siebie.
– Ciekawe, czy ta niespodzianka ma też jakiś smak? – zastanawiała się Api po cichu. – Ależ jestem głodna – stwierdziła cichym szeptem.
Po wykonaniu porannej toalety na progu ula Api od razu poleciała w stronę krokusowej rabatki. A tam? …
„Prawdziwa” niespodzianka. Krokusowa rabatka cała w kolorowych krokusach, a na nich rój pracujących pszczółek.
– Widzę, że nie tylko ja zgłodniałam – uśmiechnęła się Api do siebie i zaraz zabrała się do pracy.
Za niedługo przyszła Tosia z lalkami. Posadziła je na ławce i zaczęła im opowiadać o tych krokusach. Api znów (tak jak jesienią) usiadła w pobliżu i przysłuchiwała się rozmowie. Tosia spokojnym głosem rozpoczęła swoją lekcję:
– Oto, moje kochane, prawdziwa niespodzianka, którą zapowiedziała nam moja mama jeszcze przed zimą. Pamiętacie?
W ułamku sekundy spojrzała na lalki i nie czekając odpowiedzi kontynuowała:
– Dobrze, że mama posadziła jesienią tak dużo tych krokusów. Pszczółki zbiorą z nich pyłek, a z pyłku zrobią miód – opowiadała Tosia. – Mama powiedziała, że na tę jej chorobę najlepiej pomaga miód.
Tosia wiedziała, jak pszczółki robią z pyłku miód i dokładnie przekazała swoją wiedzę lalkom.
Api bardzo posmutniała, gdy usłyszała, że mama Tosi jest chora i najlepszym lekarstwem dla niej będzie właśnie miód. Gdy wróciła po pracy do ula, podzieliła się swoim smutkiem z królową, która była dla niej jak matka.
Po wysłuchaniu Tosi królowa długo zastanawiała się nad odpowiedzią.
– Api, muszę pomyśleć, w jaki sposób najszybciej możemy pomóc mamie Tosi. Na pewno potrzebny nam będzie pojemnik na miód, jakaś miseczka, może talerzyk, albo słoiczek. Rozejrzyj się, w co by można było nalać naszego miodu. Może coś takiego znajdziesz? – poleciła królowa zadanie dla Api.
Minęło kilka dni, zanim królowa znalazła rozwiązanie, a Api zoczyła odpowiedni pojemnik na miód. Był to kubek Tosi. Stał on na stoliku pod altaną i Tosia go używała, gdy bawiła się tam lalkami.
Któregoś ranka, zanim pszczółki rozpoczęły swoje prace, królowa zatrzymała je w ulu i przekazała im informację od Tosi. Zwróciła uwagę, że mama Tosi jest wyjątkową ogrodniczką i zasługuje na ich pomoc.
– Kochane moje pszczółki. Jutro czeka nas praca, jakiej nigdy nie podejmowałyśmy. Będzie to zadanie bardzo trudne. Będzie ono wymagało od nas dużego poświęcenia. Dlatego dzisiaj wszystkie odpoczywajcie, bo będzie wszystkim wam potrzeba bardzo dużo siły… I pamiętajcie o swoich brzuszkach, żeby nie były puste, żebyście nie były głodne… Dzisiaj odpoczywajcie.
Pszczółki słuchały królowej w milczeniu.
– Słuchajcie uważnie, co teraz powiem… Api zoczyła kubek, który Tosia zostawiała na stoliku pod altanką i chyba o nim zapomniała. Będzie nam ten kubek potrzebny do podjęcia naszej akcji. Kubek jednak musi być pusty. Gdyby okazało się, że coś w nim zostało, musicie go opróżnić. Czy na tę chwilę wszystko jest jasne? – zapytała królowa.
Cisza była, jak makiem zasiał, co dla królowej było potwierdzeniem, że wszystko jest dla nich zrozumiałe.
– A to co powiem wam teraz – jest najważniejsze. Bardzo proszę, przyjmijcie to z wielką pokorą, gdyż będzie to dla nas najważniejsze życiowe wyzwanie. Wsłuchajcie się uważnie, żeby zachować spokój i organizację, by nie popełnić żadnego błędu.
Królowa zamyśliła się. Przebiegła spojrzeniem po wszystkich pszczółkach i spokojnie przekazywała każą kolejną informację, jak ma przebiegać akcja.
– Kochane moje pszczółki. Miód, jaki do tej pory udało się nam już złożyć w plastrach, jeszcze nie dojrzał, a mama Tosi potrzebuje naszej pomocy jak najszybciej. Dlatego postanowiłam, że oddamy dla niej pozostałą z zimy naszą pierzgę. Wiem, że to nasz chleb. Wiem, że to nasze zdrowie i nasze życie. Ale my także żyjemy dzięki mamie Tosi.
Królowa znów przebiegła spojrzeniem po wszystkich pszczółkach. Było tak cicho, jakby nikogo w ulu nie było.
– Bardzo was proszę, abyście dzisiaj odpoczywały i nabrały sił na jutrzejszy dzień. Jutro skoro świt przystępujemy do akcji.
Zapowiadał się piękny słoneczny dzień. Mama Tosi przygotowywała śniadanie i potrzebny był jej kubek dla Tosi. Wiedziała, że od kilku dni nocował on na stoliku pod altanką. Poszła po niego.
To co zobaczyła, kompletnie ją zaskoczyło. Czegoś takiego jeszcze nigdy w życiu nie widziała. Mogło być niebezpiecznie. Stanęła więc w pobliżu i przyglądała się, jak pszczoły „plądrują” kubek. Mogłaby je skropić wodą i pszczoły by uciekły, ale ona tylko na nie patrzyła i patrzyła. Pszczoły przylatywały i odlatywały. Były bardzo spokojne.
„Muszą być bardzo głodne po zimie” – pomyślała. „Zawołam Tosię. Niech zobaczy, jak pracują”. I nie robiąc zamieszania cichutko weszła do domu. Tosia siedziała przy stole w kuchni i czekała na śniadanie.
– Tosiu, czy czasem nie zostawiłaś coś słodkiego w swoim kubeczku? – zapytała z ciekawskim uśmiechem.
– Nie, mamusiu. Nic nie zostawiłam – odpowiedziała Tosia.
– No to chodź i zobacz, jakich masz gości od rana w swoim kubku.
Poszły razem. Tosia, jak zobaczyła rój pszczół na swoim kubku, zaraz chciała uciekać. Ale mama ją uspokoiła:
– Ciiiiicho, Tosiu. Pooglądajmy jeszcze. Zobacz jakie pracowite. Jedne przylatują, drugie odlatują. Ruch jak w ulu. Słyszysz, jak śpiewają przy pracy? – spokojnie wyszeptała mama wprost do ucha Tosi. – Musiało zostać w kubku coś słodkiego, a one po zimie takie głodne …
W pewnym momencie, jakby na trzy-cztery, wszystkie pszczółki odleciały.
– Chyba już wszystko zjadły – stwierdziła mama uśmiechając się do Tosi, jakby chciała jej powiedzieć, że jednak kubek nie mógł być pusty.
Podeszła do stolika, żeby zabrać kubek.
To co zobaczyła było niesamowite, niewyobrażalne. Kubek był wypełniony po brzegi pierzgą.
– Tosiu! Weź uszczypnij mnie w policzek, bo nie wiem czy to sen, czy to jawa.
– O co ci chodzi mamusiu, że mam cię szczypnąć?
– Popatrz, Tosiu. Pszczółki wyniosły ze swojego ula do twojego kubka pierzgę – zakomunikowała. – Dlaczego one ją wyniosły?
Tosia wiedziała czym jest miód, ale nie wiedziała co to pierzga.
– Pierzga Tosiu, to chlebek dla pszczół….
Tosia słuchała, jak mama opowiadała jej o życiu pszczół w ulach. Na koniec zwróciła się do Tosi z dziwnym smutnym pytaniem:
– Tosiu, a może one chcą się od nas wyprowadzić i właśnie przygotowały sobie chleb na drogę?
Tosia zamyśliła się i odpowiedziała mamie swoją historię.
– Kilka dni temu, mamusiu, gdy opowiadałam moim lalkom o tych krokusach z krokusowej rabatki i o tym, że z ich pyłków pszczoły robią miód, który dla ciebie jest najlepszym lekarstwem, to na tych krokusach kręciło się bardzo dużo pszczół. Może one podsłuchały naszą rozmowę? …
– Myślisz, że to możliwe? – zapytała zdumiona mama.
– Tak myślę, ale jeszcze dopytam swoje lalki, może one coś wiedzą więcej – uśmiechnęła się Tosia.
Mama podniosła kubek, wzięła do buzi kilka grudek pierzgi wielkości ziarnka grochu i jeszcze raz zwróciła się do Tosi z pytaniem:
– Ty naprawdę rozmawiasz z lalkami?
– Tak, mamusiu. Ale tylko z moimi – poważnie odpowiedziała jej Tosia.
