Kiedy wrzesień, to już jesień,
wtedy jabłek pełna kieszeń.
Tak mówi polskie ludowe przysłowie,
tak jest i w moim ogrodzie.
Jest czym się radować, bo praca włożona w owoce przyniosła dobry efekt. Jeszcze tylko zamknąć ją do słoików.
Zasadniczo zakończyłam pielenie, plewienie, odchwaszczanie (jakby tej uciążliwej pracy fizycznej nie nazwać) i już zaczynam planować, a nawet organizować nowy sezon działkowy.
Będą zmiany, nowe inwestycje itp. Będą nowe emocje, których nigdy mi nie brakuje, gdy podejmuję się nowych wyzwań, własnych projektów. Zapewne, jak to przy amatorszczyźnie często się zdarza, wystąpią problemy, ale może moje kolejne marzenie zakwitnie przebiśniegami krokusami…