Niedługo minie połowa wakacji, a krasnoludki ciągle w Szkaradkowie. Zaglądam do nich codziennie, obserwuję czym się zajmują, czasem nawet nadstawiam ucha, żeby się zorientować, co się u nich dzieje. Czyżby miały całe wakacje przesiedzieć w Szkaradkowie?
Myślałam, że może wreszcie dzisiaj podejmą jakąś decyzję, bowiem zaobserwowałam, że od rana zachowują się nieco inaczej niż codziennie od czasu przeprowadzonego referendum w sprawie dokąd mają pojechać na wycieczkę w te wakacje.
Dzisiaj od rana gromadziły się w małe grupki i coś sobie do uszu szeptały. Co jakiś czas któryś z nich podbiegał do budki telefonicznej i wracał, jakby był wysyłany na zwiady. Trwało to dobrych kilka kwadransów, aż postanowiłam zobaczyć z bliska co się dzieje. Ogólnie panowała jakaś dziwna cisza, jakby zaklęta. Wzięłam ze sobą swój sfatygowany już android i usiadłam na zielonej ławce, że niby odpoczywam. Tymczasem znów jeden z krasnoludków podbiegł do budki telefonicznej, znów rozejrzał się i wrócił do swojej grupki. Znowu zaczął się jakiś ruch i szeptanie od ucha do ucha. Aż w końcu udało mi się podsłuchać rozmowę Jacka i Placka, którzy stali w pobliżu zielonej ławki i trącając się łokciami od czasu do czasu też coś sobie szeptali.
- Ale co oni tak się wloką? Ciągną się, jak …
- Jak włoskie spaghetti z rosołu – dodał Placek.
- Cha, cha, cha – roześmiali się obydwaj, czym zwrócili na siebie uwagę wszystkich krasnali, nawet wszelkich innych stworzeń szkaradkowych.
Zauważywszy powstałą sytuację, wychyliłam się nieco z ławki w stronę budki telefonicznej i zauważyłam, że w stronę Szkaradkowa idzie pan Ślimak, a za nim dwa małe krasnoludki.

Aż się uśmiechnęłam sama do siebie. Krasnoludki nie były większe od pana Ślimaka i były sporo niższe od szkaradkowych krasnali. Trójka tak wolno się poruszała, że rzeczywiście wyglądało to osobliwie. Pół godziny minęło zanim przeszli przez jagodnik i dotarli do budki telefonicznej.

Pan Ślimak podniósł słuchawkę i wszyscy usłyszeliśmy jego rozmowę, a mówił wyjątkowo głośno, po czym odłożył słuchawkę.
- Dzień dobry panie Profesorze. Dotarliśmy. Jesteśmy przy budce telefonicznej.
- Pan Profesor zaraz do nas wyjdzie – zwrócił się do swoich towarzyszy podróży.
I wtedy wszystkie oczy krasnoludków skierowały się w stronę szkoły. Pan Profesor przyszedł za kilka chwil i radośnie ich przywitał:
- Jak minęła podróż?
- Ślimaczyła się, ale szczęśliwie dotarliśmy – odpowiedział pan Ślimak.
Na słowo „ślimaczyła się” całe Szkaradkowo roześmiało się, nawet ja.
- Panie Profesorze. Przyprowadziłem tych oto przystojnych dwóch krasnali, żeby zapisać ich do szkoły w Szkaradkowie. Przedstawcie się Panu Profesorowi – zwrócił się do krasnoludków.
- Leoś.
- Pracuś.
- Znajdą się jeszcze dla nich dwa miejsca? – zapytał Pan Ślimak.
- Znajdą się, znajdą. Ale przez resztę wakacji będą musieli nauczyć się szkaradkowego alfabetu, żeby wiedzieć, jakie jest ich miejsce w szeregu. Na razie podpowiem, że ty Pracusiu będziesz na liście klasowej za Paulinką, a ty Leosiu za … Leonkiem.
Przez chwilę pan Profesor zastanawiał się, gdzie będzie Leoś, gdyż w klasie jest już Leonek. Nie wyjaśniając szczegółów, kto za kim będzie i dlaczego, pan Profesor dodał:
- O wszystko pytajcie kolegów, a szybko nadrobicie zaległości. Nasze szkaradkowe krasnale uczą się już dwa lata, więc macie dużo, bardzo dużo pracy.
- Dadzą rady – włączył się pan Ślimak, a pan Profesor dokończył swoją „instrukcję”.
- Rok szkolny w szkaradkowej szkole rozpoczyna się w samo południe pierwszego dnia jesieni. Pamiętajcie! To tyle na dzisiaj.
Dwa szkaradkowe krasnale (Paulinka i Leonek) jak tylko usłyszały swoje imiona, zaraz podbiegły do nowych krasnoludków i zaprosiły je do wspólnej zabawy.
A pan Ślimak z panem Profesorem poślimaczyli się do szkoły. Mieli sobie wiele do powiedzenia, gdyż znali się od dawien dawna.
