Odcinek 10.

Drewnianą kładeczką przeszliśmy bezpiecznie przez głęboki rów przydrożny i znaleźliśmy się na ul. Chrobrego. Czynna jest tylko jezdnia do miasta, natomiast na drugiej „wygospodarowano” ścieżkę rowerową. Opuszczamy Osiedle Józefów. Ulicą bez nazwy idziemy w kierunku ul. Mlecznej. Na rogu jest kapliczka. Jest godz. 12:15.

Planujemy postój, ale jeszcze idziemy dalej. Jeszcze pięć minut. Skręcamy w lewo w ulicę gruntową (to też ulica Mleczna) i robimy sobie drugą przerwę śniadaniową.

Pomimo upału nie jesteśmy zbyt zmęczeni, ale młody jest głodny – postój musi być. Poza tym – po co dźwigać zabrany prowiant z powrotem do domu? Rozłożyliśmy więc każdy swoją kuchnię, przestudiowaliśmy wszystkie mapy, porozglądaliśmy się na prawo i lewo. W oddali wysoki komin Elektrociepłowni i piękna dolina rzeki Mlecznej. Idziemy…

Po drodze opuściliśmy dwa małe osiedla: Mleczna i Huta Józefowska. Skończyła się też nasza polna, gruntowa ul. Mleczna. Połączyła się z asfaltową ul. Krzewień, która szła od strony Osiedla Nowa Wola Gołębiowska.

I oto spotkaliśmy „zielony szlak”, który właśnie idzie ul. Krzewień do ul. Ofiar Firleja. Byliśmy bardzo zdziwieni, że to już tu, bo na mapie „Okolice Radomia” jakby było nieco dalej.

Dyskutujemy, że gdybyśmy ul. Warszawską doszli do ul. Ofiar Firleja idąc lewym brzegiem rzeki Mlecznej, to byśmy byli cały ten odcinek na „zielonym szlaku”. Może byłoby dobre dojście do stanowisk widokowych, jakie są zaznaczone na wspomnianej mapie. Następnym razem spróbujemy.

Dalszy ciąg naszej wędrówki, to już tylko ulica Krzewień – do torów kolejowych i dalej aż do oczyszczalni ścieków.

Teren Oczyszczalni ścieków obchodzimy od strony północnej – idziemy laskiem, tym samym którym szłyśmy z Anią okrążając Radom. Nic się nie zmieniło – w lasku nadal wysypisko śmieci.

Na kilka minut zatrzymujemy się przy śluzach i wychodzimy z terenu oczyszczalni.

Przed nami ul. Energetyków. Będziemy wędrowali lewym poboczem aż do Lesiowa, do stacji PKP. Planujemy powrót pociągiem. Chce nam się piwa – na pewno na dworcu coś się zorganizuje.

Na tym terenie granicą Radomia jest rzeka Pacynka i dalej rzeka Mleczna. Na mapie Radomia ten teren jest zadrukowany skorowidzem ulic. Nie wiedzieliśmy, co nas spotka, gdy przejdziemy przez most na Pacynce. A tu niespodzianka. Na naszych oczach pojawiają się zabudowania. Już Lesiów? Nie, to jeszcze nie Lesiów.

Adres: Komorniki Lesiowskie 89. Na rogu jest figurka, a po przeciwnej stronie sklep. Może jest … piwo?

Niepewnie wchodzimy na plac przy sklepie. Na ławeczce niczym w Wilkowyjach siedzi dwóch starszych facetów. Tomek na wejściu zagaduje ich, pytając o piwo,:

– Bo my z Radomia idziemy i chce się nam piwa.

– To w Radomiu nie ma piwa? – jeden z nich o jednym zębie zażartował.

Za minutę wszystko było jasne – Tomek niemal opowiedział im całą naszą wycieczkę. Panowie byli tak zadowoleni, że na rękach by nas do sklepu po to piwo wnieśli. Było to najwspanialsze piwo, jakie piłam – może dlatego, że upragnione i niespodziewane. Zaraz też okazało się, że nie musimy iść do dworca PKP, bo to ok. 1,5 km drogi. Tą trasą do Radomia jeżdżą busy. Sprzedawczyni wręcz wygoniła jednozębnego na przystanek, żeby zobaczył o której mamy autobus. Z prędkością rakiety wystartował i wrócił także z prędkością rakiety. Okazało się, ze bus mamy za 5 minut. Nawet odprowadził nas na przystanek.

Bus przyjechał o 14:18 – bilety do Radomia po 3 zł.

Wysiedliśmy pod Słonecznym Centrum.

Odcinek 10. był ostatnim odcinkiem naszego „Mlecznego Szlaku”.