Zaczęło się od tego że zamarzyłam mieć kury na działce,
Kupiłam kurniczek. Kupiłam trzy kurki i nawet zapisałam się na FB do grupy „kury nioski”.
W gospodarstwie mamusi był kurnik (po dziadkach). Jeszcze jak byłam małą dziewczynką to pamiętam, że kury chodziły po podwórku, że spały w kurniku. Nawet czasem do niego zaglądałam, żeby zobaczyć, jak siedzą na grzędach. Ale właściwie to mamusia nie pozwalała zaglądać do kurnika, żeby nie przynieś do domu „kup”. Z czasem jednak mamusia zrezygnowała z hodowli kur. Powodów było wiele, ale głównie chodziło o to, że nie miał kto kury zabić. Ojciec pracował w terenie i do domu wpadał na krótko. No i oświadczył, że nie umie zabijać kur. Mamusia miała już dość chodzenia po sąsiadach z „prośbą”. Poza tym trzeba było jeszcze odwdzięczyć się sąsiadowi „udkiem”. Zdecydowała, że zlikwiduje kury.
Mając na uwadze argumenty mamusi ojciec zdecydował się, że zabije kurę. Była to pierwsza i ostatnia kura w mamusinym gospodarstwie, którą zabił ojciec. Niebawem kurnik został rozebrany.
Choć jestem dziewczyną ze wsi, wychowaną na wsi, to jednak o kurach wiedziałam tyle, co przeciętny konsument.
Zapisując się do grypy na FB miałam na uwadze brak jakiegokolwiek doświadczenia w prowadzeniu kurnika. Oczekiwałam, że przez lekturę postów o kurach, poradzę sobie ze swoją niewiedzą. Czytałam posty, zadawałam pytania, włączałam się w dyskusje. Ostatnio mocno dyskutowało się o ptaszyńcu. Dowiedziałam się, że mogą go przynieść do kurnika dzikie ptaki. U mnie na działce gołąb-grzywacz ma gniazdo. Na stołówkę kurzą przyfruwają wróble, przylatują sroki i sójki. No i jeszcze jest przecież Leon. Jednak nie myślałam, że ptaszyniec wprowadzi się do tak małego kurniczka jak mój. Kurniczek jest otwarty, ciągle jest świeże powietrze, Sprzątam często, bo nie ma dużo sprzątania przy tak małym kurniczku. Ktoś podpowiedział na grupie, że najlepsze sprawdzenie na obecność ptaszyńca, to czysty biały papier. Należy po nocy przeciągnąć papierem spód grzędy. Gdy pojawią się czerwone rozgniecione plamki, to na pewno będzie to dowód na obecność ptaszyńca w kurniku. No i przeciągnęłam ręcznikiem pod tą jedną jedyną grzędą w kurniczku. Czerwonych plamek nie znalazłam, ale jakieś ruszające się czarne kropki. Próbowałam zrobić im zdjęcie , żeby zobaczyć co to jest, ale niestety, zdjęcia nie były czytelne. No to i wpadłam na pomysł, żeby nakręcić krótki filmik. Zrobiłam filmik i wrzuciłam go na FB z zapytaniem, czy to jest ptaszyniec.
Nikt nie miał wątpliwości. Wszystkie odpowiedzi były jednoznaczne:
PTASZYNIEC!!!
Natychmiast stanęłam do walki z nim. Także do walki z samą sobą, gdyż zdawało mi się, że ptaszyńce łażą także po mnie. Nawet włos na szyi stawiał mnie na równe nogi. Mąż uspokajał mnie, że nic po mnie nie łazi, do czasu aż założył okulary i zauważył ruszający się malutki punkcik po moim policzku. Za chwilę następny. Wyobraziłam sobie, że te ptaszyńce łażą po mnie wszędzie. Myślałam, że dostanę zawału serca…
To było prawie 2 tygodnie temu. Od tamtej pory „nasłuchuję”, czy na pewno po mnie nic nie łazi. Może nie zbzikuję i powoli wyjdę z tego stresu.