Kilka dni temu zawitał do Szkaradkowa Mikołaj. Zauważyłam go, jak sprytnie wdrapywał się po drabinie do domku Różyczki i Muchomorka. Ukradkiem pstryknęłam fotkę.
Wczoraj (w sobotę) też go widziałam. Patrzyłam, jak próbował dostać się do wiatraka. Pewnie wiedział o chorym boćku, który tam został na zimę. Drzwi do wiatraka były zamknięte, ale w końcu udało mu się zarzucić drabinę na dach.
Gdy już był na tej swojej drabinie i wspinał się po niej na dach zagadnęłam do niego:
– Dzień dobry, Mikołaju!
Mikołaj zauważył mnie i grzecznie odpowiedział na moje przywitanie.
– Dzień dobry, pani Walentyna.
– Mikołaju, „mikołajki” dopiero w poniedziałek, a ja widzę ciebie tutaj w Szkaradkowie już od kilku dni.
Mikołaj nie przerywając swojej mozolnej pracy z plecakiem na plecach odpowiedział:
– Pani Walentyna. A czy pani wie ilu krasnoludków mieszka w Szkaradkowie?
– Wiem – odpowiedziałam. – Cały alfabet.
– A liczyła pani małą krasnoludkę?
– Masz na myśli Olgę?
– A to nie wiedziałem, że takie imię jej nadano. A nie wiesz, czy jest już ona zaszczepiona przeciw koronawirusowi?
– Tego to nie wiem.
– Koniecznie dowiedz się, bo muszę ci powiedzieć, że nie jest dobrze z tą pandemią, że chorują nawet małe dzieci, nawet mniejsze od Olgi.
– Dobrze, Mikołaju, sprawdzę… Mikołaju, a czy będziesz miał prezenty dla moich wnucząt?
– A czy były grzeczne i czy napisały już do mnie listy?
– Oczywiście, że były grzeczne, ale listów jeszcze nie napisały.
– No to niech się spieszą, bo do poniedziałku zostało tylko dwa dni.
– Mikołaju, a gdzie możemy ciebie spotkać?!!
– W Szkaradkowie, pani Walentyna. W Szka-rad-ko-wie!!!
– Mikołaju, a czy będziesz jutro w Szkaradkowie?
– Będę, pani Walentyna, będę.
– A czy mogą przywieźć dzieci do ciebie jutro, bo w poniedziałek idę do fryzjera, żeby oddać włosy dla Fundacji Rak’n’Roll.
– Słyszałem o tej fundacji. To piękny prezent z twojej strony.
– To już będzie trzeci taki prezent, Mikołaju – uśmiechnęłam się do Mikołaja.
– Skoro ty też rozdajesz prezenty, to w nagrodę przywieź dzieci do mnie jutro. Do zobaczenia!!!
– Dziękuję Mikołaju! Do zobaczenia!
I Mikołaj zniknął
.
Natychmiast opowiedziałam o tym spotkaniu Oli i Stasiowi. Stasio (3 lata) nie bardzo orientował się, kiedy będzie ta niedziela i już chciał jechać do Szkaradkowa po prezent.
– Babcia! A co dostanę od Mikołaja?
– A co Stasiu chciałbyś dostać od niego?
– Karetkę!,.. albo straż!,… albo … policję!!!!!!!! – wykrzyczał Stasio.
– No, skoro aż tak głośno krzyczysz, to może Mikołaj usłyszy twoją prośbę. Jutro pojedziemy do Szkaradkowa i sprawdzimy, czy dobrze usłyszał.
Natomiast Ola (6 lat) trochę z niedowierzaniem słuchała mojego opowiadania.
– Babcia! Ty naprawdę rozmawiałaś z Mikołajem?
– Naprawdę, Olu.
– To „Mikołaj” istnieje? – dopytywała.
– A krasnale w Szkaradkowie istnieją, Olu? – odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie.
Ola po długim namyśle uśmiechnęła się i odpowiedziała:
– Tak, babciu.
Za chwilę przyniosła czystą kartkę, kredki i zasiadła do pisania listu.
– Pomożesz mi, babciu, napisać? Mama kiedyś mi powiedziała, że ty jesteś najlepszą specjalistką w pisaniu listów do Mikołaja.
– Tak powiedziała?
To był pierwszy list Oli do Świętego Mikołaja.
Obiecałam jej, że sama zaniosę go na pocztę, żeby zdążył dotrzeć na czas.