Uczę Fionę wychodzić z domu. Zaczęłyśmy od wycieczek do piwnicy. Przy pierwszej wycieczce była niespokojna i trochę miauczała, ale że miałam ją na rękach, więc jakoś wytrzymała. Nadal, choć już strach przełamała, muszę trzymać ją na rękach. Chodzi o to, że w naszej blokowej piwnicy są porozstawiane trutki na szczury. Boję się, że mogłaby spróbować i dopiero by było. Fiona jest bardzo ciekawa piwnicznych zapachów – nos jej pracuje jak u węszącego psa. Także zapachy klatki schodowej ją kręcą. Któregoś wieczoru, gdy wracałam z pracy, udało się jej wymknąć z mieszkania i zajść na ostatnie (czwarte) piętro (mieszkamy na drugim). Tam, szczęśliwa, rozłożyła się i nawet nie myślała wracać do domu. Długo musiałam jej tłumaczyć, że nie wolno jej samej nigdzie wychodzić. Finka jest rozumna i wyuczalna. Jak pani mówi, że nie wolno – to nie wolno. Ale są rzeczy, z których trudno Fionce zrezygnować. Ostatnio odkryła dzwoneczki Feng Shui, które wisiały nad moim łóżkiem. Tak się jej spodobały, że dzwoniła nimi także w środku nocy. Dziś je schowałam, jeszcze nie wiem gdzie je powieszę. Jest to prezent od pani Ewy, która specjalnie dla mnie przywiozła je z Anglii. Niestety, pani Ewa zmarła. Pozostały na pamiątkę po niej te dzwoneczki i jeszcze malutka figurka Buddy pielgrzymującego z workiem na plecach. Stoi ona na 5-złotówce tyłem do mnie – takich wskazówek udzieliła mi pani Ewa i tak te pamiątki u mnie funkcjonują.
