Fifi wyjechała w niedzielę. Ich ostatnie wspólne śniadanie było wyjątkowe.
Fionka była tak przemiła dla Fifi, jakby chciała być zapamiętaną z jak najlepszej strony. Nie z jej nieznośnych harców, podkradania Sheby z miseczki, tylko właśnie z tak miłej atmosfery, jak w tym właśnie czasie – ostatniego śniadania. Obydwie odprowadziłyśmy ją do samochodu, a gdy wróciłyśmy z podwórka Fiona pomiaukując bezskutecznie szukała swojej starszej „siostry” po pokojach. Cóż – życie. Pewnie nie raz jeszcze się spotkają, kto wie może nawet zamieszkają na zawsze razem. Tymczasem jednak, każda ma swój dom.
Minął tydzień. Odwiedziła nas Wiktoria – wnuczka sąsiadki, która bardzo lubi koty. Podobała się jej Fiona. Fionka była bardzo grzeczna, dała się ponosić, przytulić i nawet pocałować. Fionka uwielbia zabawę, a szczególnie psoty. Dziś z wielką „uwagą” wylewała kubek z wodą, patrząc jak się woda rozlewa po całym stole.

Dziś było ważenie Fiony. Waży 2,5 kg. Dużo, ale jak tu tyle nie ważyć, gdy ma się wilczy apetyt. Każde klapnięcie lodówki stawia ją na równe nogi nawet z najgłębszego snu. Uwielbia szyneczkę itp., ale także skórkę od kiełbasy. Z mokrej karmy definitywnie nie chce jeść Aktiv Pet, którą wczoraj zakupiłam w „Biedronce”. Z niesmakiem, ale przełknęła „Kitty”. Uwielbię „Shebę”, może jeść „Whiskas”. Taka z niej damulka.
Jak była Fifi noce miałam spokoje, bo Fiona jej dokuczała. A teraz przerzuciła się na mnie i budzi mnie. Potrafi nawet złapać mnie za nos ząbkami (oczywiście delikatnie), żebym tylko się podniosła. Rosną jej nowe ząbki – może dlatego też jest taka niespokojna w nocy. Ale jest piękna. Ładnie rośnie. Towarzyszy mi na każdym kroku, nawet przy pisaniu – jak teraz.
