Wczoraj minął pierwszy tydzień odkąd zamieszkała Fiona z nami, a zachowuje się jakby mieszkała od zawsze. Nawet Fifi jest zdumiona jej zachowaniem – wręcz panoszeniem się w całym domu. Już mało jej swojego apartamentu i swojej miski – zaczyna podchodzić fifine i czasem nawet to się jej udaje. Różnych sztuczek do tego używa: a to fikołki, a to biegi, potrafi nawet udać zdechlaka, byleby tylko wyprowadzić Fifi z jej apartamentu i choć na chwilę wpaść, jej kąty przelustrowaćy. Aktualnie myśli nad zdobyciem fifinej kuwety, ale w tej sprawie Fifi jest wyjątkowo czujna. Oczywiście Fifi też nie jest gapą i też lustruje fionowe zakamarki. Ale ona to co innego. Przecież musi sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu, czy to małe czego nie poprzestawiało. Była tu pierwsza i ma do tego prawo. Nie może tylko pojąć dlaczego wszyscy domownicy nagle odwrócili się od niej i zajmują się głównie tym rozbrykanym kociakiem. Noszą go na rękach, bawią się z nim, przytulają. Nawet używają jej wędek do zabawy – a to chyba już za wiele. Małe potrafi złapać ptaka na wędkę i zawlec go w pysku do swojego apartamentu. Z wędką oczywiście. To nic, że wędka jest długa i pewnie waży połowę tego co ona. Wlecze ją i jeszcze patrzy, czy aby nikt jej nie myśli zabrać zdobyczy, w szczególności Fifi.
Fiona je i rośnie. Trudno to nazwać jedzeniem. Ona po prostu wymiata. Przez tydzień wpałaszowała prawie wszystkie Cosmy, które przywiozła ze sobą z Wrocławia. Dokupiłam jej na kilka dni Whiskasa i Felixa, zanim zorganizuję jej coś z Internetu. Nie było nic innego dla juniorów. Nie wybrzydzała – zmiotła Whiskasa i jeszcze poprawiła Felixem. Jak tak dalej będzie – to będzie szersza niż dłuższa, ale może się opamięta. Może to pełna miska Fifi tak ją nęci, że z zazdrości wcina, co tylko ma pod nosem. Nawet bułki z masłem posmakowała. Waży 1,3 kilograma. Dachówka Syrenka tyle ważyła, gdy nam ją podrzucono, a miała wtedy 1,5 roku. Niewątpliwie Ragdolle są większe, ale Fiona chyba będzie super babą.

Pomimo swojej rezolutności Fiona potrafi być bardzo pokorna. Czasem przypadkiem rozpędzona wpadnie na Fifi. Wystarczy, że Fifi na nią tylko prychnie, zaraz Fiona z podkulonym ogonem wraca do swojego apartamentu. Oczywiście wraca powoli, bynajmniej nie ucieka. Spuści tylko nos, napuszy ogon i niby obrażona powoli odchodzi. Od czasu do czasu obejrzy się za siebie i pomamrocze coś pod nosem. Bywa, że gdy już ochłonie z wrażenia, siądzie przede mną i swoimi niebieskimi oczami zadaje mi trudne pytanie: dlaczego ta czarna dama jej nie lubi? Wczoraj, na zakończenie tygodnia, jakby próbowały się dogadać. Stanęły „za rogiem” przy futrynie fifinych drzwi i zastanawiały się nad powstałą sytuacją. Niepotrzebnie Fiona nagle zza tego węgła wyskoczyła. Chciała być dowcipna, ale niestety, to się Fifi nie spodobało. Warknęła na nią i obydwie jak poparzone od siebie odskoczyły. Tak więc z pojednania nic nie wyszło. Rozeszły się po kątach i w milczeniu zabrały się za toalety – jakby rzeczywiście jedna drugą upaprała.

Przez cały tydzień, jak tylko nie było nikogo z nas w domu Fiona siedziała sama w swoim apartamencie. Fifi zaś urzędowała w całym domu, ale najbardziej skupiała się nad drzwiami Fiony. Może zastanawiała się dlaczego ciągle były zamknięte? Na dzisiejszą noc i Fionie daliśmy nieograniczoną wolność. Udało się. Żadnego darcia kotów nie było. Może już się dogadały na zasadzie „co wolno wojewodzie…”
