Po długiej nieobecności odwiedziłam moje Koperkowo. Andrzej wczoraj obcinał drzewka. Trochę gałązek się nazbierało. Kaszel tak mnie wymęczył, że ledwo zebrałam siły, żeby je zebrać na kupkę. Ale nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Była piękna pogoda, słonecznie, raptem 2 stopnie na minusie. Wzięłam także ze swojej piwniczki warzywek na jarzynkę. Odkąd obcięłam sobie opuszkę palca nożem, kroję je na trochę grubszą kostkę. Potem i tak je zblenduję w wywarze.

