W szkaradkowej szkole zakończył się semestr jesienny i krasnoludki wyruszyły na zimowy odpoczynek. Spotkałam je, gdy już wychodziły z Koperkowa. Król Karol stał na czele tej wycieczki, więc to z nim wymieniłam kilka zdań, zanim odeszli. Nawet nagrałam filmik i opublikowałam go na moim kanale na YT.
https://www.youtube.com/watch?v=ph9L-hTHj-A&t=23s












Oto nasza rozmowa:
Ja: Dzień dobry królu Karolu. A dokąd to król prowadzi swoje krasnoludki?
Król (szeptem): – Do „krainy marzeń”.
Ja: – A gdzie jest „kraina marzeń”?
Król (szeptem): – Na końcu świata.
Ja: – Królu Karolu, a gdzie jest wasz koniec świata?
Król (szeptem): – No, na końcu świata.
Ja: – No tak. W samej rzeczy. A czemu tak szeptem mówisz do mnie?
Król (szeptem): – Żeby nas ktoś nie podsłuchał.
Ja: – Wrócicie?
Król (szeptem): – Obiecuję. Zostawiłem koronę w Szkaradkowie.
Ja: – A kiedy wrócicie?
Król (szeptem): – Na wiosnę.
Ja: – Ktoś został w Szkaradkowie?
Król (szeptem): – Latarnik. No i służba.
Ja: – No to szczęśliwej drogi!
Król (szeptem): – Dziękuje za wszystkich.
Ja (do siebie, przechodząc obok krasnoludków do Szkaradkowa): – „Kraina marzeń” gdzieś na końcu świata… A ja zawsze myślałam, że ona jest na wyciągnięcie dłoni… A czasem nawet pod ręką… Jak się okazuje, że jednak ona może być na końcu świata… O! Nawet babcia z dziadkiem też idą do „krainy marzeń”… Ciekawe co tam w Szkaradkowie zostało… Światełka już się świecą… No proszę – posprzątane… Czyli wrócą dopiero na wiosnę, … jak zacznie się szkoła … semestr letni… Szmat czasu.
