Przekwitły przebiśniegi, cebulice, krokusy i tulipany. Nawet prymulki i pierwiosnki lekarskie już nie królują przy obrzeżach, ani cesarska korona już nie jest gwiazdą Koperkowa. Jakaś pospieszna wiosna w tym roku w moim ogródeczku. Jeszcze niezapominajki (niebieskie, różowe i białe) – i na nich kończy się I tura zachwytu moim wiosennym wielobarwnym kwieciem. Przygotowuje się II tura: azalie, rododendrony, piwonie, floksy … liliowce i lilie.

Pomiędzy zachwytami pracuję w warzywniku. Ten sezon mam nieco opóźniony i nawet nie wiem dlaczego. Może to jednak starość puka do mojego świata marzeń? Niby pola pod warzywnik z roku na rok mniej, a czasu brakuje – jakby godziny były krótsze.


















Dzisiaj dowartościowałam się. W „Rozarium” kupiłam dwie róże jadalne. Od dawna o takich różach marzyłam, ale jakoś nie udało mi się ich kupić. Wszystkie róże w moim Koperkowie rosną w Alei Róż, ale te dostały osobne miejscówki. Podobno róże nie są trujące, jednak nie wszystkie nadają się do celów spożywczych. Te co kupiłam (Elbflorenz i Country Man) są różowe, pachnące i mają jadalne płatki. Taki sobie zafundowałam prezent na Dzień Matki.
