Od dwóch tygodni kurki mierzą się z nową sytuacją za sprawą gołąbka, który mocno wtargnął w ich radosne życie. Taki mały intruz, a tyle narobił im zamieszania. Nawet próbowały go wygonić z podwórka, ale pilnowałam, żeby im się nie udawało. W zamian za coraz lepsze zachowania wobec gołąbka otrzymywały w jego obecności różne smakołyki i przekąski. W międzyczasie gołąbek podchodził do nich coraz bliżej i bliżej, a jak próbowały na niego fuknąć, to i on potrafił im zrewanżować się groźnym gruchaniem, machaniem sprawnym skrzydłem i symulacją, że dziobnie, jak się do niego za bardzo zbliżą. Na dzień dzisiejszy pozwolą mu jeść ze wspólnego okrągłego stołu.
A ja dochodzę do przemyślenia (porównując wielkość mózgu gołębia do ludzkiego mózgu), że gdyby w nas było choć trochę z mądrości gołębia na świecie pokój byłby zagwarantowany.