Planowałam, że Leon pojedzie do kurek po teleporadzie w „Ptakolubie”, czyli w przyszłym tygodniu, ale jednak postanowiłam, że zafunduję mu tę podróż w piątek po obiedzie, żebym mogła z nim pobyć przez całą sobotę. Będę miała więcej czasu, żeby go poobserwować w nowym miejscu, bo na tygodniu roboczym może być różnie. Spakowałam jego sypialnię, kuchnię i łazienkę, żeby w nowym miejscu nie musiał poznawać wszystkiego od nowa.
Stasio też uczestniczył w przygotowaniach Leona do tej podróży. Nazwał go „pasażerem na gapę”. Jechali razem na tylnym siedzeniu w fotelikach. Stasio śpiewał piosenkę po angielsku, żeby gołąbkowi podróż uprzyjemnić.
Kurki nie zauważyły gościa, gdy postawiłam go w klatce na podwóreczku. Były zajęte pracą w laboratorium. Ale gdy usłyszały, że przesuwam drzwi w szklarni natychmiast przybiegły. Zawsze tak przybiegają, bo wiedzą, że na „dzień dobry” coś mogą na dziób dostać ciekawego. A tu taka niespodzianka – ptaszek w klatce. Aż się przeraziłam, jak obstąpiły klatkę. Wyjęłam Leona, żeby im przedstawić kolegę, a one jak się na niego rzuciły, jak zaczęły podskakiwać, podfruwać, jakby chciały go zadziobać. Dobrze, że miałam go w rękach.
Poszliśmy do szklarni. Zasunęłam drzwi i postawiłam Leona na linoleum, sama zaś zajęłam się urządzaniem dla niego nowego mieszkania.
Gdy tylko wszystko rozstawiłam Leon w pierwszej kolejności sprawdził miejsce na brzegu miski/piaskownicy. Długo myślał, zanim zdecydował się z niej zejść i rozejrzeć się dookoła. Miseczka z jedzeniem i czysta woda w podstawce długiej od skrzyneczki balkonowej, że może służyć za wannę także, czekały. Leon je zauważył i skorzystał. Zauważył także grządki i nawet posmakował liści pomidora i selera. W następnej kolejności odsunęłam drzwi do szklarni. Kierowany ciekawością z zachowaniem wszelkiej ostrożności wyszedł na podwóreczko na spacerek.
Kurki (za karę za takie przywitanie) chodziły za siatką „w tę i z powrotem” i przyglądały mu się z zaciekawieniem. Czerwona to nawet planowała skok przez siatkę. Już nawet stanęła na brzegu piaskownicy, żeby było trochę wyżej od poziomu ziemi. Kiedyś nawet jej się taka sztuczka udała, ale wtedy była lżejsza. Gołąbek też podchodził do siatki i choć że strachu trząsł mu się ogonek, nie uciekał od kurek, ani od tej siatki. Jakby chciał im powiedzieć, że nie jest groźnym ptakiem i że chce się z nimi zaprzyjaźnić.
Bardzo mu się podobał ten spacer, ale musiał wrócić na nocleg do swojego nowego gołębnika.