14.07.2022 – trawka

Nie wiem, czy Leon wychodził z klatki przed nastaniem nocy i w nocy. Nic nie było nabrudzone, ani nic nie było naśmiecone. Czyżby tak się bał, że nawet nie jadł i nie pił? Czy może był tak chory?

Postanowiłam wyprowadzić go na spacer, na trawkę przed blokiem. Do pomocy, gdyby chciał uciekać, zadeklarowała się Ola, ale i Stasio też był chętny. Ola szybko przyniosła poduszki, żebyśmy mogli sobie na trawie wygodnie usiąść. Rozstawiliśmy się, żeby mieć pod kontrolą Leona. Leon od razu zajął miejscówkę w kącie między ścianą bloku a wejściem i nie chciał stamtąd się ruszyć.

Dzieci zaraz znalazły sobie inne zajęcie. Zajęły się głównie tropieniem bezdomnych ślimaków i poszukiwaniem ich kryjówek. Tak więc sama zostałam z Leonem. Ale jak długo można tak bezczynnie stać? W końcu przecież wyszłam z nim na spacer!

Podeszłam do Leona, wzięłam go na ręce i przeniosłam w inne miejsce. A on zaraz z powrotem na swoją miejscówkę. I tak kilka razy. Coś tam po drodze sobie skubnął. Taki spacer.

Po drugiej stronie ulicy „pasły się” gołębie. Przeniosłam go do nich z myślą, że może podejdą do Leona. Gołębie odfrunęły, a Leon nie widząc swojej miejscówki uciekł w krzaki. No to się narobiło! Pomoc dzieci była niezbędna, ale przy okazji Leon trochę poćwiczył biegania. Na szczęście nie protestował, gdy niosłam go na drugie piętro, tylko serduszko mu bardzo mocno biło. Pewnie się zmęczył, ale my także.

Postawiłam go na balkonie, a on zaraz schował się do klatki. Odpoczywał. Na spacerze pomyślałam, że może przywiozę z działki trawkę (miałam już trochę podsuszoną) i tą trawką wymoszczę mu legowisko. Pojechałam na działkę, kilka godzin zeszło, ale tę trawkę mu przywiozłam.

Leon siedział w klatce, gdy wróciłam. Wyjęłam więc go, żeby trochę pospacerował, a ja w tym czasie położyłam na tackę trawkę. Włożyłam Leona do klatki na tę trawkę, a on z niej uciekł. Więc położyłam na tę trawkę kocyk i drugi raz włożyłam Leona do klatki. Też uciekł. Może trawka mu się nie podobała? Może była za wilgotna? Może nie ten zapach? Odłożyłam trawkę do wysuszenia, a do klatki sam kocyk. Jeśli to sprawa trawki – nie powinien uciekać. Zanim jednak go włożyłam do klatki, pomyślałam, że powinnam ten temblak założyć trochę inaczej. Ponad pół godziny trwała wymiana temblaka. Leon był bardzo grzeczny. Od początku uspokajam go cichym szeptem kosi-kosi. Może mi zaufał?

Zbliżał się wieczór, zanosiło się na deszcz. Zostawiłam Leona przed próbą życiową. Nie schowałam go do klatki. Leon przeszedł obok niej i zajął kąt przy barierce od strony sąsiadów. Przed nocą zajrzałam na balkon. Leon stał w tym samym kącie na jednej nodze.