Dzisiaj byłam na działeczce. Śniegu po kostki. Z duszą na ramieniu podeszłam do szklarenki. Wyglądało groźnie. Jest dopiero po remoncie. Udźwignęła ten ogromny ciężar, ale jednak trzeba będzie wzmocnić jej „kręgosłup”. Może uda się przeciągnąć jakiś gruby pręt pod samym szczytem przez jej całą długość (pomysł małżonka).




Dużo było odśnieżania. Przy okazji napełniliśmy oczko. Zanim włączą wodę, przyda się takie zasilenie. Dobrze, że spadł ten śnieg, choć lepiej by było, gdyby to był deszcz, choćby i ulewa. Na polu było bardzo sucho, a wody w oczku ubywało podczas podlewania.



W Szkaradkowie uroczo. Nawet jest bałwan. Usiadł na pieńku i odpoczywa po ciężkiej pracy przy odśnieżaniu miotłą.





Przy okazji, że tyle jest śniegu, „podlałam” nim grządki podniesione. Jeszcze nie są skończone, ale wody nigdy za wiele. O tych grządkach i o mojej permakulurze w szklarence opowiem, gdy już grządki będą gotowe do pracy. Tymczasem pod agrowłókninę są schowane doniczki z bratkami i z wysianymi nasionami. Jak się nieco ociepli może po prawej stronie posadzę 2-3 krzaczki pomidorów, może jakąś sałatę wysieję itp…

