25.07.2023 – Leoś i jaszczureczka

O tym co się zdarzyło „pewnego” dnia w Szkaradkowie, krążą różne opowieści. A to że bocian spadł z gniazda i połamał sobie nogi, że całe wakacje przeleżał w szkaradkowym szpitalu; a to, że jakieś obce komary napadły na pieska, który strzegł pałacyku księżniczki Olgi i kto wie, czy by go nie zagryzły, gdyby nie krasnal Konewka, który akurat tego ranka szedł po wodę do szkaradkowej studni i usłyszał skowyt pieska; a to, że jakaś sroka wykradła ze szkaradkowej spiżarni wszystkie orzechy i połamała na nich przednie zęby (dlatego teraz tak skrzeczy): a o Eulalii, starej żabce, mówi się, że ochrypła tak mocno od swojego śpiewania, że teraz wstydzi się pokazać krasnoludkom na oczy i gdzieś się ukrywa. Tych opowieści jest dużo, bardzo dużo, ale że nikt od razu ich nie spisał na papier, to nie wiadomo, ile jest w nich prawdy.

Natomiast o zdarzeniu z tamtego „pewnego” dnia, notatkę spisał krasnal Profesor, który jest nauczycielem w szkaradkowej szkole. Napisał tę notatkę na podstawie opowiadania krasnoludków, które widziały na własne oczy, co się wtedy wydarzyło. Krasnal Profesor notatkę tę umieścił w szkaradkowej kronice, którą sam prowadzi, a prowadzi ją bardzo dokładnie i bardzo starannie. Dlatego to opowiadanie jest bardzo prawdziwe, najprawdziwsze na świecie.

Mijała połowa wakacji 2023 roku, a szkaradkowe krasnoludki jeszcze nigdzie nie wyjechały – na żadną wycieczkę, na żadną pielgrzymkę, ani nawet na jakąś wędrówkę. A wszystko dlatego, że krasnal Profesor pozwolił im w tym roku, żeby same zdecydowały dokąd pojadą. Propozycji było tyle, ilu było krasnoludków. Nawet referendum nie pomogło w wyborze.

Ciągle stał podstawiony do podróży transport pomocniczy. Niecierpliwiła się krasnalka Różyczka, która też miała jechać z nimi jako opiekunka medyczna. Martwiła się krasnalka Babcia i krasnal Dziadek, że krasnoludki już dwa lata chodzą do szkoły, a jeszcze nie nauczyły się rozwiązywać takich prostych problemów, jakim okazała się wycieczka.
„To jak sobie poradzą w dorosłym życiu, gdy trzeba będzie zadbać o spiżarnię, skoro ciągle są malutkimi krasnoludkami” – po cichu martwiły się wszystkie starsze krasnale. Tylko krasnal Profesor, który wiedział, że nauka nie jest prostą sztuką, był cierpliwy i spokojnie przechadzając się po Szkaradkowie z „głową w chmurach”, czekał na decyzję krasnoludków.
A krasnoludki?
Krasnoludki, bynajmniej, zaistniałą sytuacją wcale się nie martwiły, bowiem niemal codziennie miały gości. A to zaglądali do Szkaradkowa przechodnie, a to przyjeżdżały wnuczęta pani Walentyny ( Ola i Stasio) czasem razem, a czasem osobno. Przychodziła też malutka Ewa z jeszcze młodszym od siebie bratem. Julek to nawet przyprowadzał swojego tatę, a Hania swoją mamę, zaś Leoś to przyjeżdżał z daleka nowoczesnym kładem. Mało było takich dni, żeby nikt nie odwiedził Szkaradkowa.
Goście, którzy odwiedzali Szkaradkowo, nie tylko bawili się z krasnoludkami, ale także bardzo często pomagali starszym krasnalom w ich obowiązkach. Krasnalowi Konewce pomagali przy podlewaniu wrzosowiska, bo lato było upalne; krasnalowi Muchomorkowi przy zbieraniu liści, które gubiła brzoza z powodu suszy; krasnalowi Latarnikowi przy zbieraniu świetlików do latarki, żeby zaświeciła w nocy w razie potrzeby. Przychodzący do Szkaradkowa goście pomagali wszystkim krasnalom i krasnoludkom oraz innym stworzeniom mieszkającym w Szkaradkowie.
Tego „pewnego” dnia, a była to trzecia niedziela lipca, Leoś przyprowadził mamę do pomocy, bo w Szkaradkowie było tak dużo pracy, upał był tak ogromny, że nie tylko trzeba było podlać wrzosy i wrzośce na wrzosowisku, ale także i runo leśne w szkaradkowym zagajniku. Było tak sucho, że nie tylko brzoza gubiła liście, ale nawet swoje igły gubiły świerki, czarna sosna, jodełka kamczacka i kosodrzewina. Było tak sucho, że nawet w szkaradkowym oczku nie było grama wody. Potrzeba było dużo, bardzo dużo wody, żeby wszystko co potrzebuje wody, mogło dobrze się napić.

I właśnie podczas wyciągania kolejnego wiaderka wody ze studni, Leoś zauważył w niej pływającą malutką jaszczureczkę. Próbował ją stamtąd sam wyciągnąć, ale ona mu ciągle uciekała. Na szczęście wtedy w pobliżu była jego mama i udało się jaszczureczkę uratować. Wyniesiono ją na wrzosowisko, a ona szybko w nim zniknęła.
– Pewnie poszła szukać swojej mamy – powiedziała mama Leosia. – Miała szczęście, że ją uratowałeś. Jesteś WIELKIM BOHATEREM – z dumą pochwaliła synka.
Ja byłam wtedy w pobliżu, ale zaraz Leoś i mama mi opowiedzieli co się stało. Też pogratulowałam Leosiowi odwagi przy ratowaniu jaszczureczki. Także mu powiedziałam, że był wielkim bohaterem, bo się jej nie bał i nawet sam próbował ją z tej głębokiej studni wyciągnąć.

To było wielkie doświadczenie nie tylko dla Leosia, ale i dla jego mamy, a także i dla mnie, gdyż jako opiekunka Szkaradkowa czuję się odpowiedzialna za wszystko co się w nim dzieje. Po tym doświadczeniu przeprojektowałam studnię i wyposażyłam ją w drabinkę. W razie, gdyby któreś zwierzątko do niej niechcący wpadło, mogło po tej drabince z niej się wydostać.

Studnie są niebezpieczne. Są bardzo głębokie i pełne wody. Czasem nie mają pokrywy. O nieszczęście nietrudno.