Idąc wzdłuż rzeki Mlecznej powoli opuszczamy dzielnicę Koniówkę. Idziemy wzdłuż ogrodzenia z siatki, którą od rzeki odgrodziła się firma o tajemniczo brzmiącej nazwie: IRON MOUNTAIN. Piękny, okazały budynek. Według informacji na ich stronie internetowej:
„ Iron Mountain pomaga organizacjom na całym świecie zmniejszać koszty i ryzyko związane z ochroną i przechowywaniem informacji. Oferuje kompleksowe usługi w zakresie zarządzania dokumentacją, ochrony danych i niszczenia informacji. Posiada wiedzę i doświadczenie niezbędne do rozwiązywania skomplikowanych problemów związanych z zarządzaniem informacją, jej bezpiecznym przechowywaniem i niszczeniem”.
Co prawda postanowienia ustawy o języku polskim ( Dz. U. z 2011r. Nr 43, poz. 224) nie dotyczą nazw własnych, ale obcobrzmiące nazwy szyldów wcale mnie nie uszczęśliwiają, ani mi nie dodają skrzydeł.

Wracając jednak do naszej wędrówki – wzdłuż tej siatki pokonujemy wysoką skarpę i zatrzymujemy się na chwilę pod mostem, następnie wydostajemy się na ul. Stefana Czarnieckiego. Niestety nie możemy przejść na drugą stronę ulicy, by być bliżej rzeki. Najbliższe wyznaczone przejście jest dopiero przed rondem Narodowych Sił Zbrojnych potocznie zwanym rondem warszawskim.

Nie ryzykujemy przeskakiwaniem przez dwie jezdnie uzbrojone w bariery, w końcu to przecież „siódemka” i ruch o tej porze już bardzo duży. Trudno się mówi, maszerujemy przykładnie poboczem ulicy co rusz spoglądając na jej drugą stronę. Stwierdzamy, że przeskoczenie nic by nam dało, gdyż zarośla wzdłuż rzeki są tak duże, że trudno byłoby nam przez nie przejść, a do ronda daleko nie jest. Po drodze dyskutujemy nad dalszą trasą naszej wędrówki, gdyż rzeka nieco od nas się oddala. Ostatecznie dochodzimy do wspólnego porozumienia, że po przejściu przez ul. Czarnieckiego przed rondem pójdziemy dalej ul. Warszawską. Na najbliższym przejściu dla pieszych przejdziemy na jej drugą stronę, na moście zatrzymamy się i przestudiujemy nasze mapy i pomysły. Tak więc ścinając zakola rzeki wyprostowaliśmy sobie dolinę rzeki Mlecznej i w niecałe 10 minut już byliśmy na moście.
Czy iść prawym brzegiem rzeki, czy lewym, czy może pójść do ul. Juliana Aleksandrowicza lub jeszcze dalej do ul. Ofiar Firleja. Zaryzykowaliśmy powrotem, ale zeszliśmy na prawy brzeg rzeki…

Następny odcinek … ósmy.
