
Dzisiejszy widok z okna przywołał mi wspomnienie z mojej młodości – kulig. Wyciągnęłam stare zdjęcia. Poniżej jedno z nich.

Moje rodzinne strony to Polesie – jego północno-zachodnia część, między Włodawą a Kodniem. Nazywano nas Poleszucy (Połyszuki). My o sobie mówiliśmy tutejsi. Mieszkańcy mówili także gwarą tutejszą, gwarą na pograniczu zasięgu języka polskiego, białoruskiego i ukraińskiego. Byli wyznania głównie prawosławnego..

Piosenka „Polesie” – tango z 1927 roku, które autorem tekstu i muzyki jest Jerzy Artur Kostecki opisuje Polesie. W szczególności polecam wykonanie tej piosenki nieznanej polskiej grupy wokalnej na emigracji w USA. lata 1950-te.

Moje Polesie to czas po II wojnie światowej. Czas akcji „Wisła”. Moje Polesie to dom strzechą kryty, płoty z gałęzi wyplecione … Moje Polesie to także pola z „laszkami”, jak na powyższym zdjęciu. Snopki ustawiane w „dziesiątki”. Pierwszy snopek był kręgosłupem laszka. Ustawiano go pionowo (taki snopek zwykle trzymało dziecko). Do niego rodzice dostawiali kolejnych 8 (najpierw jedną czwórkę, potem drugą czwórkę). Na wierzch stawiano dziesiąty snopek (czapkę), uprzednio starannie rozkładając kłosy. Czapka chroniła cały laszek przed deszczem.
Dla porównania dziesiątki z obrazu radomskiego malarza Skizy (Stanisława Zajączkowskiego).

Moje Polesie to nie piosenka „Polesia czar…” w akompaniamencie choćby ustnej harmonijki. Moje Polesie to cisza, złowroga cisza, przerywana od czasu do czasu wizytami pograniczników i klekotem bocianów… Obraz zaczął się zmieniać, gdy zaczęli powracali z akcji „Wisła” byli mieszkańcy wsi ze swoimi rodzinami. Wspominam ten czas w wierszu „Zatrzymać młodość” ( https://walentyna-pawelec.radom.pl/?p=521)
