Jednak musiałam ponownie założyć temblak Leonowi.
Zauważyłam w sobotę rano, gdy na balkonie podnosiłam go do góry w niebieskiej rękawiczce, żeby pokazać mu piękny świat, że ma na chorym skrzydle od wewnątrz przy nasadzie najdłuższych lotek świeżą krew. Co się stało? Czyżby upadek z II piętra i Leon ma złamane skrzydło?
Długo go obserwowałam. Często stał na jednej nodze. Najczęściej na „zdrowej”, jakby tą drugą chciał podeprzeć chore skrzydło. Zauważyłam też, że gdy już miał tę nogę postawić ponownie na posadzce, zaczepił się pazurem o to właśnie miejsce i jakby je rozdrapywał.
W takiej sytuacji postanowiłam ponownie założyć mu temblak. Posmutniał biedaczek.