Pyzy. Zawsze według mamusinych wskazówek, ale dziś postanowiłam zaimprowizować z pyzami i dodałam marchewki.
Przygotowałam:
- garnek z osoloną wodą i z kropelką oleju
- małą patelnię
- zwykłą maszynkę do mielenia mięsa
- oczywiście łyżkę cedzakową i zwykłą
- czystą ściereczkę do wyciskania soku z warzyw
- miseczki
- wcześniej ugotowane i obrane ze skórki 2 spore ziemniaki w mundurkach (nie chciało mi się ich obierać)
- surowe obrane też spore 4 ziemniaki
- sporą 1 marchewkę oskrobaną
- mąkę ziemniaczaną
- mąkę zwykłą
- jajko
- obraną 1 cebulę
- olej do smażenia
Wszystkie składniki przekręciłam przez maszynkę w kolejności:
najpierw marchewkę, potem surowe ziemniaki, a jako ostatnie ziemniaki ugotowane. Wszystkie składniki na osobne miseczki.
Z przekręconej marchewki odciśnięty sok oczywiście od razu wypiłam.
Z przekręconych surowych ziemniaków odcisnęłam sok do miseczki.
Marchewkę i obydwa ziemniaczane składniki przełożyłam do większej miski dodając mączkę ziemniaczaną, jaka osiadła w misce z sokiem ziemniaczanym. Uważałam, że może być za mało tej mączki, więc dodałam jeszcze jedną czubatą łyżkę mąki ziemniaczanej i jedną też czubatą łyżkę mąki pszennej. Żeby pyzy były trochę treściwsze dodałam jeszcze jedno jajko. Wszystko wymieszałam i od razu formowałam małe pyzowe kuleczki. W międzyczasie zagotowała się woda. Gotowałam pyzy od zagotowania się pełne 2 minuty (do 3 minut). W czasie gotowania pyz pokroiłam cebulę i usmażyłam na oleju. Ciepłe od razu nałożyłam na talerzyk. Nawet mi smakowały. Małżonkowi podałam odsmażone na cebulce z surówką z kiszonej kapusty. Też mu smakowały.
Co najważniejsze – był to jeden z szybszych piątkowych obiadów.
Smacznego!